Tytuł: Dwadzieścia minut do szczęścia
Autor: Katarzyna Mak
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 20 listopada 2017
Liczba stron: 192
Gdy tylko ujrzałam tę okładkę i przeczytałam jej niemalże bajkowy opis, wiedziałam, że chcę ją przeczytać, by oderwać się od rzeczywistości i poczuć się jak w baśni. Piękna historia, która miała mnie przenieść do cudownego świata okazała się... No właśnie, jaka?
Michalina nie ma łatwego życia. Wychowana przez babcię, po jej śmierci boryka się z problemami finansowymi i własnym darem ściągania na siebie kłopotów. Impulsywna, a zarazem pozbawiona pewności siebie, wciąż zadręcza się pytaniem, czy u przyczyn jej wiecznego pecha leżą geny odziedziczone po rodzicach, o których babcia nigdy nie chciała z nią rozmawiać. Na szczęście przynajmniej jej studia przebiegają bez zakłóceń. Od upragnionego dyplomu dzieli dziewczynę już tylko praktyka w ekologicznym gospodarstwie rolnym. Nawet nie podejrzewa, że wyjazd na wieś przewróci cały jej świat do góry nogami. [opis wydawcy]
Kiedy odebrałam książkę, zaskoczyła mnie jej objętość. Spodziewałam się raczej dłuższej lektury na mroźne wieczory, a otrzymałam znacznie krótszą. Nie raz jednak okazywało się, że krótkie nie oznacza słabe. Dalej byłam jej bardzo ciekawa, a urocza okładka tylko podkręciła na nią apetyt. Niestety w natłoku obowiązków pomimo niezbyt długiej historii, musiała ona poczekać na swój czas, który właśnie nastał.
Z całą pewnością debiut Katarzyny Mak ma swoje niepodważalne zalety, ale nie ominęły go również wady, które w jakimś stopniu wpłynęły na ocenę całokształtu. To, co trzeba przyznać autorce, to fakt, że jej język jest lekki i przyjemny w odbiorze. Opis miejsc są niesamowicie plastyczne, dzięki czemu czytelnik nie ma problemu z wyobrażeniem sobie całej scenerii. Osobiście poczułam się tak, jakbym przeniosła się do świata bohaterów i spoglądała na nich ponad ich ramionami. Bohaterowie z kolei prezentowali się różnie. Choć Mikołaj wzbudził moją sympatię, to Michalina... Oj z nią było różnie. Momentami bohaterka doprowadzała mnie do irytacji, a ja nie miałam pojęcia dlaczego ona tak się zachowuje.
Spodobały mi się dialogi w powieści, w których można było wyczuć emocje oraz odrobinę humoru, który wprowadzał tutaj przyjemny powiew świeżości. Plusem oczywiście jest miłosny wątek, będący wręcz bajkowy, a pokusiłabym się o stwierdzenie, że również cukierkowy. I o to w tej książce głównie chodziło. O pokazanie pięknej miłości. Po drodze jednak autorka wprowadziła sporo wątków pobocznych oraz bohaterów drugoplanowych, co spowodowało dużo niedopowiedzeń. Niestety historia jest stosunkowo krótka, mieści się na dwustu stronach i z całą pewnością można ją przeczytać w jeden wieczór, jeśli nie szybciej. Trochę szkoda, że autorka nie pokusiła się o rozszerzenie tej historii. Jestem pewna, że wiele czytelniczek byłoby zadowolonych, gdyby kilka kwestii zostało szerzej poprowadzonych, bo tak tylko narobiły nam smaku, a na koniec zostaliśmy z głową pełną niedopowiedzeń i pourywanych tematów. Żałuję, że historia była tak krótka, a jeśli już dłuższa być nie mogła, to może jednak warto było zrezygnować z wprowadzenia chociażby wątku homoseksualizmu? W Katarzynie Mak widać jednak spory potencjał i choć może Dwadzieścia minut do szczęścia nie jest historią bardzo oryginalną i odkrywczą, to napisaną w fajny i przyjemny sposób. Chętnie sięgnę po kolejną powieść, jaka wyjdzie spod pióra pisarki by sprawdzić, jak poradziła sobie z kolejnym dziełem i mam nadzieję, że rozwinie w nim skrzydła. Ja mocno trzymam za to kciuki.
Dwadzieścia minut do szczęścia to opowieść o pięknej miłości niczym z bajki, osadzonej w pięknej scenerii. Choć po drodze wdarło się kilka potknięć, to czas spędzony z lekturą uważam za całkiem udany i przyjemny. Krótka opowieść na jeden wieczór, by oderwać się od rzeczywistości i na chwilkę przenieść się do bajki. Spróbujesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria