Tytuł: Dance, sing, love. Miłosny układ
Cykl: Dance, sing, love (tom 1)
Autor: Layla Wheldon
Wydawnictwo: Editio Red
Data wydania: 17 sierpnia 2017
Liczba stron: 528
Patrząc na okładkę tej książki z miejsca powiedziałabym, że to dzieło zagranicznej autorki. Właściwie mogłabym iść o zakład, który bym przegrała. Layla Wheldon to polska, młoda debiutantka, która swoją powieścią miała podbić serca i wyobraźnię wielu czytelników. Czy ja również znalazłam się w tej grupie?
Livia Innocenti jest zawodową tancerką. Razem z zespołem robi show podczas koncertów i teledysków największych gwiazd muzyki. James Sheridan jest topowym piosenkarzem, bożyszczem fanek i ulubieńcem portali plotkarskich. Spotykają się w Rzymie w czasie wspólnego tournée po Europie. Livia szybko przekonuje się, że woda sodowa uderzyła młodemu celebrycie do głowy. Nikt jej tak nie wkurza na próbach, jak arogancki i egoistyczny James. Na dodatek choreografia przewiduje kilka utworów w ich wykonaniu w duecie. Początkowo nie potrafią się dogadać i nawzajem się ignorują, jednak serca nie da się oszukać, nie na dłuższą metę. Czy będzie to szczęśliwy układ? Jakie role przyjdzie im wspólnie zatańczyć w tej historii?
Od czego powinnam zacząć? Jestem pewna, że większość z Was przynajmniej raz widziała już gdzieś tę okładkę. Wydawnictwo postawiło na promocję debiutu młodziutkiej debiutantki, co z całą pewnością się opłaciło. O książce zrobiło się bardzo głośno i choć trafiłam na kilka bardzo niepochlebnych opinii, to zdecydowana większość jest w niej po prostu zakochana! Jak było ze mną?
Kocham taniec. Od kiedy pamiętam, tańczyłam. Nigdy zawodowo, ale zawsze z pasją i wielkim zamiłowaniem. Jako dziecko należałam do wielu tanecznych grup. Będąc nastolatką dołączyłam do teatru, gdzie tańczyłam z ogniem. Później uczyłam się również tańców historycznych. W każdym odnajdywałam cząstkę siebie. Kiedy widzę książkę związaną z tańcem - nie potrafię jej powiedzieć nie. Sięgam po nią nie zważając na nic. Nie interesuje mnie tytuł, autor, czy opis. Takim sposobem w moje ręce trafił debiut polskiej młodziutkiej autorki, która postanowiła wydać swoją książkę pod pseudonimem Layla Wheldon. Niech to Was jednak nie zmyli, Layla jest Polką.
Czy liczyłam na ogrom emocji? Tak. Czy spodziewałam się tego, że książka na długo zapadnie mi w pamięć? Tak. Czy to otrzymałam? Z tym już było różnie. Cały czas czytając starałam się pamiętać o tym, że jest to debiut. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że Layla - Sandra - ma bardzo lekkie pióro. Pisze prostym i przyjemnym językiem, dzięki któremu przez treść się mknie szybciutko. Naprawdę pod tym względem nie mam praktycznie zarzutów. W moim odczuciu autorka postawiła sobie bardzo wysoko poprzeczkę, a dalsze pisanie pozwoli jej dokształcać warsztat pisarski.
Dance, Sing, Love to książka, od której praktycznie nie można się oderwać. Przyznaję, były momenty, w których mówiłam sobie "to już koniec". Wtedy byłam bliska odłożenia jej na półkę, ale już po chwili okazywało się, że to tylko chwilowo i po kilku kartkach akcja znów nabierała tempa, a bohaterowie na nowo porywali mnie do swojego tanecznego świata. No właśnie, bohaterowie. W tym momencie bywało różnie. Główna bohaterka, Livia, naprawdę daje się polubić. Jednak w pewnych sytuacjach... miałam ochotę tam wpaść i mocno nią potrząsnąć. Właściwie nie wiem, co momentami nią kierowało. Wtedy stawała się bardzo irytująca. Mały minus za nadużywanie alkoholu. Wszystko jest dla ludzi. Moim jednak zdaniem delikatnie można było to stonować.
Autorka bardzo fajnie podeszła do tematu miłości i uczuć, jakie towarzyszą wykreowanym przez nią bohaterów. Ukazuje, że miłość nie zawsze jest piękna i cudowna. Bywają momenty lepsze i gorsze, a ludzie nigdy nie mogą być pewni własnej reakcji w danej sytuacji. Możemy gdybać i zastanawiać się nad tym, jak my moglibyśmy postąpić. Prawda jest taka, że dopiero w momencie zetknięcia się z problemem dowiadujemy się, jak sami się zachowamy. Layla Wheldon fantastycznie przedstawiła świat otaczający jej bohaterów. Bez problemu czytelnik może wejść do świata tańca i muzyki, odczuć ją na własnej skórze. Momentami miałam wrażenie, że obserwuję rozgrywające się sceny z publiczności. Z całą pewnością jest to jedna z najmocniejszych stron tej powieści. I jeszcze podróże po Londynie, Paryżu, Rzymie... Choć nigdy tam w rzeczywistości nie byłam, to dzięki DSL mam wrażenie, że choć na moment pojawiłam się w tych miejscach.
Pozostaje jeszcze zakończenie, które... Którego być nie powinno, a już z całą pewnością nie takie! To jest karygodne! Droga autorka, masz u mnie ogromnego minusa, za to, że na drugi tom muszę jeszcze tyle czekać! Nie wiem, czy będę potrafiła to wybaczyć...
Dance, sing, love. Miłosny układ to powieść, która skradnie serca wielu czytelników. Czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Choć momentami ma się ochotę odłożyć ją na bok, to zapewniam, że warto doczytać do końca, ponieważ w całości jest ona fantastyczną przygodą. Lekki i prosty język przeniosą czytelnika do świata tańca i muzyki, a zakończenie sprawi, że nie będzie mógł doczekać się kolejnego tomu. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria