środa, 11 lipca 2018

"Niebo na własność" - Luke Allnutt || PRZEDPREMIEROWO




Tytuł: Niebo na własność
Tytuł oryginału: We Own The Sky
Autor: Luke Allnutt
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Data premiery: 16 lipca 2018
Liczba stron: 400


     Na tę książkę czekałam z wielką ekscytacją. Kiedy kilka miesięcy temu zobaczyłam ją w zapowiedziach, wiedziałam, że po prostu muszę poznać jej treść. Zachwyciła mnie niesamowitą okładką, która na dobre zagnieździła się w mojej głowie. Czy treść dorównała okładce? Może została daleko w tyle lub zdecydowanie wyprzedziła ją?


     Jack jest oczkiem w głowie rodziców, źródłem ich szczęścia i rodzinnej harmonii. Gdy ma trzy lata, zaczyna zachowywać się niepokojąco. Pojawiają się problemy z utrzymaniem równowagi i mówieniem. Nieśmiałe podejrzenia zmieniają się wkrótce w diagnozę – Jack ma złośliwy nowotwór mózgu. Rozpoczyna się dramatyczna walka o życie dziecka. Zdesperowani i wyczerpani rodzice powoli oddalają się od siebie i kłócą, zamiast wspierać. [opis wydawcy]

     Nie wiem tak naprawdę od czego mam zacząć. Kiedy tylko dotarła do mnie książka, od razu zaczęłam ją czytać. Nie pochłonęłam jej w jeden wieczór. Zajęło mi to kilka dni, choć książka bardzo obszerna nie jest. Dlaczego więc spędziłam z nią więcej czasu niż zazwyczaj? Z całą pewnością wiąże się to z tematyką. Nie chciałam przelecieć szybko przez treść, żeby od tak skończyć. Pragnęłam zagłębić się w jej treść. Dokładnie przeczytać wszystkie opisy, choć zazwyczaj wolę, kiedy w książce przeważają dialogi. Chciałam wczuć się w autora, dogłębnie poznać bohaterów i towarzyszące im emocje. Chciałam tego bardzo.

     Kiedy zaczęłam czytać, czekałam z wielkim napięciem na moment, w którym wyleję hektolitry łez, moje serce będzie biło w zawrotnym tempie, a do tego będę mieć problemy z oddychaniem. Patrząc na tę niesamowitą okładkę i czytając opis książki, wiedziałam, że to musi być emocjonalna bomba na jaką od bardzo dawna nie trafiłam. Dodatkowo w międzyczasie zaczęły spływać niesamowicie pozytywne opinie na temat książki. Po prostu musiała być dobra, prawda?

     Pierwsza połowa książki zajęła mi najwięcej czasu. Nie wylałam w tym czasie ani jednej maleńkiej łzy. Bohaterom towarzyszyły emocje, jednak mnie one nie porwały tak, jak sobie to wyobrażałam. Nie myślcie, że połowa książki mnie zawiodła, bo tak nie jest z całą pewnością. Już teraz Wam napiszę, że tak, Niebo na własność to dobra, mocna i niesamowicie realna historia. Taka, która może spotkać każdego z nas w najmniej oczekiwanym momencie, ale o tym za chwilę. Kiedy doszłam do osiemdziesiątej drugiej strony, znalazłam błąd, który mnie "zasmucił". Ciężko mi dokładnie Wam przekazać, jak on na mnie wpłynął. Może to drobny szczegół i tak naprawdę nic nie wnosi w fabułę, ale jednak. Z opisu dowiadujemy się, że: "Gdy ma trzy lata, zaczyna zachowywać się niepokojąco". Z kolei w treści znajdujemy taką informację: "Jakże szybko zmieniły się kontury naszego świata. Jack miał już pięć lat, był fest chłopakiem (...).". W tym momencie z Jackiem zaczyna dziać się coś niepokojącego. Wiem, że tak naprawdę nie wiek jest tutaj ważny, jednak myślę, że w opisie książki takie błędy zdecydowanie nie powinny mieć miejsca. Faktem jest również, że w tekście można natknąć się na kilkanaście literówek, które wyłapałam podczas czytania. Jeśli chodzi o minusy, to te są jedyne.

     Zaskoczyło mnie w tej książce bardzo to, że autor nie skupia się stricte na samym dziecku, na ogromnym bólu i cierpieniu, jakie spotyka Jacka oraz jego rodziców, Roba i Annę. Tak naprawdę Luke Allnutt krąży wokół tematu, pokazuje relację pomiędzy rodzicami chłopca. Towarzyszymy im od ich początków, starań o związek, o siebie samych, o dziecko. Towarzyszymy im podczas najtrudniejszego etapu w ich życiu. Autor nie zagłębia się w w sytuacjach z ich codziennego życia. Przytacza ich trochę, ale to naprawdę niewiele. Na czymś jednak bazować musi. Jego celem było pokazanie ich uczucia, wzajemnych relacji, tego co ich połączyło i co próbowało i poróżnić. Jest to pierwsza książka, której tak trudny i ważny temat został pokazany od zupełnie innej strony (przynajmniej ja na taką nie trafiłam). Zapewne dlatego właśnie przez połowę książki nie uroniłam łzy, nie dałam się porwać emocjom, które były i dało się je wyczuć. Jednak kiedy nastąpił przełom, kiedy dotarłam do pewnych zdań, w końcu pękłam. Ostatnie sto, może sto pięćdziesiąt stron czytałam płacząc rzewnymi łzami. Słone strumienie spływały mi po policzkach, a ja zanosiłam się momentami głośnym płaczem.

     Jestem w stu procentach pewna, że każdy, ale to każdy rodzic czytając tę książkę, będzie zerkał na swoje dziecko, zalewał się łzami i błagał w myślach, by nigdy tak straszna choroba nie dosięgła naszych pociech. Czytałam po kilka zdań, odkładałam ją na bok i przez potoki łez patrzyłam na śpiącą córeczkę. Nigdy nikomu nie życzę tego, co przechodzą rodzice takich dzieci jak Jack. Właśnie to jeszcze bardziej "podobało" mi się w tej książce. Autor za pomocą tego chłopca pokazuje, że na świecie są miliony takich jak on. Niewielu udaje się przetrwać i wygrać najcięższą walkę życia. Cała reszta odchodzi ze świata. Luke Allnutt w bardzo obrazowy sposób pokazuje ilu ludzi na świecie walczy ze wszystkich sił o życie własne lub najbliższych. Potrafią chwytać się każdej możliwości, dającej jakiekolwiek nadzieje na pomoc.  Pomyślcie tylko, ile bylibyście w stanie zrobić, by ratować życie najbliższej osoby? Ja zrobiłabym wszystko i obym nie musiała nigdy tego udowadniać...

     Powieść Luka Allnutta to bomba emocjonalna. To petarda wśród setek książek, które ukazują się na rynku wydawniczym. Myślę, że niektóre jej momenty można przewidzieć, jednak tak naprawdę nie o to tutaj chodzi. Przyznaję się, że gdzieś w jakiejś dyskusji przeczytałam komentarz, który bardzo mocno zaspojlerował mi fabułę. Żałowałam tego bardzo, jednak pomimo tego ta książka przetrzepała mnie emocjonalnie na wszelkie możliwe sposoby. Nie wiem, jak odbiorą ją inni. Nie mam pojęcia, czy opinia kogoś, kto nie ma swoich dzieci będzie taka sama. Nie wiem, jak odbierze ją ktoś, kto zmierzył się z podobnym problemem. Z całą pewnością należy zaznaczyć, że jest to dojrzała, mocna i bardzo dobra powieść, która pokazuje, że należy czerpać z życia pełnymi garściami. Korzystać z każdej możliwej chwili, by w pewnym momencie nie żałować niczego. Ludzkie życie jest niezwykle kruche. Dziś jest, jutro już go nie ma...

     Niebo na własność to niezwykle emocjonująca lektura! Bardzo prawdziwa, realna, traktująca o życiu, próbie zmierzenia się ze śmiertelną chorobą. To historia o ludziach, którzy za wszelką cenę starają się walczyć. O ludziach, których tak wiele łączy i dzieci. W końcu jest to opowieść, która nie jest nam obojętna, bowiem może dotknąć każdego z nas w najmniej spodziewanym momencie. Polecam gorąco. Polecam sprawdzić, jakie wrażenia wywrze na Was. 




KLIKNIJ I ZOBACZ ILE PIÓR PRZYZNAJĘ TEJ KSIĄŻCE






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...