Tytuł: Jak kamień w wodę
Cykl: Polowanie na pliszkę
Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 18 kwietnia 2017
Liczba stron: 303
Wiecie co jest największym problemem ludzi, którzy lubią czytać książki z różnych gatunków? Choćby nie wiem jak się starali, nie przeczytają wszystkiego, co by chcieli. Nie ma nawet takiej możliwości. Osobiści co chwilę trafiam na autorów, których do tej pory nie znałam i jak się okazuje, bardzo chcę poznać wszystkie ich książki. Pytanie tylko kiedy? Tak też było tym razem. Chociaż nazwisko autorki co jakiś czas gdzieś mi się pojawiało, a okładka najnowszej książki dobrze była mi znana, to twórczość pisarki była dla mnie niestety nieznana. Do teraz. Kiedy w końcu miałam możliwość poznać jej najnowszą powieść... Przeczytajcie dalej!
Opis. Kiedy Kornelia zaczyna otrzymywać tajemnicze listy z pogróżkami, uważa to za głupi dowcip. Jednak sytuacja staje się coraz poważniejsza, dlatego kobieta podejmuje decyzję o zgłoszeniu się na policję.
Nie jest to dla niej łatwe - jej dotychczasowe kontakty ze stróżami prawa nie należały do najprzyjemniejszych. Mężczyzna, którego przed laty oskarżyła o próbę gwałtu, sam był policjantem, a jego koledzy nie wierzyli, że mógł dopuścić się przestępstwa.
W wyniku zbiegu okoliczności kobieta natrafia na posterunku na tego samego funkcjonariusza, który niegdyś próbował ją zdyskredytować, aby chronić swojego przyjaciela. Mimo wrogiego nastawienia, to właśnie ten mężczyzna może okazać się dla Kornelii jedyną nadzieją.
Zastanawiam się, jaki obrać kierunek zamiłowań czytelniczych, żeby takie powieści ja ta nie przechodziły mi obok nosa. Skupić się na konkretnym gatunku? Literaturze konkretnego kraju? Może poznawać wszystkie książki danego autora i dopiero brać się za następnego? Albo wydawnictwami? Nie ma chyba złotej recepty, zawsze coś zostanie niezauważone. Bardzo się cieszę, że spośród wielu nowości postawiłam właśnie na tę. To moje nowe niesamowite odkrycie i już teraz wiem, że chcę więcej!
Jeśli śledzicie moje wpisy, to powinniście już wiedzieć, że uwielbiam Norę Roberts. Nie za jej słodkie romanse, czy harlequiny, ale głównie za powieści romantyczno-kryminalne. Uwielbiam takie połączenia i Nora Roberts była jedną z moich ulubionych autorek tej mieszanki. Od teraz w tym gronie znajduje się również Hanna Greń, która moim skromnym zdaniem pokonała Norę na głowę. Niesamowite!
Zastanawiam się do teraz, co w najnowszej książce pisarki spodobało mi się najbardziej i nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Ostatnio coraz rzadziej zwracam na to uwagę, ale tym razem znów zwróciłam uwagę w pierwszej kolejności na okładkę. Coś mnie w niej szalenie intrygowało i za każdym razem, gdy ujrzałam ją w mediach społecznościowych, na chwilę się zatrzymywałam. Widać od samego początku narodziła się między nami chemia. Drugi krok - opis. On zdecydowanie przyciąga czytelnika i już po nim wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała po tę książkę sięgnąć. Doszły mnie również słuchy, że ma być kolejna część, więc lepiej było się za nią zabrać jak najszybciej. Kolejna okładkowa sprawa, (na którą uwagę zwracam najrzadziej!) patronaty medialne. Tak zacne grono rekomenduje książkę, że nie sposób po nią nie sięgnąć. W końcu otrzymałam swój egzemplarz i zatopiłam się w lekturze. Dosłownie! Fabuła wciąga od niemalże pierwszych zdań i trzyma czytelnika w niewiarygodnym napięciu do samego końca! WOW! Druga sprawa: bohaterowie. Dopracowani i dopieszczeni w najdrobniejszych szczegółach. Postać Kornelii szczególnie polubiłam. Właściwie nie sposób jej nie polubić. Dziewczyna niesamowicie wiele wycierpiała w swoim życiu. Odtrącona przez znajomych, społeczeństwo, w końcu również przez własnych rodziców, w których nie znajdywała oparcia w najważniejszych momentach życia. Z trudną przeszłością żyje się znacznie ciężej, a bez wsparcia i miłości bywa naprawdę kiepsko. Nieraz miałam ochotę wtopić się w karki i przytulić Kornelię, jak najlepszą przyjaciółkę.
Co jeszcze tak bardzo mnie urzekło? Niesamowity styl i język autorki. Pisze bardzo lekko, ale jednocześnie barwnie i plastycznie, dzięki czemu przez treść mknie się z prędkością światła. Chociaż akurat to można uznać za delikatny minus, bowiem powieść za szybko się kończy, a wszyscy chcielibyśmy znacznie więcej! Hanna Greń napakowała w swoje słowa maksymalną ilość emocji. Nie wiem, jak one wszystkie się tutaj pomieściły. Do teraz badam tajniki tych magicznych zabiegów i nic nie przychodzi mi na myśl... Ktoś pomoże? A tak poważnie, powieść jest bardzo uczuciowa. Potrafi wzruszyć, ale i rozbawić, kiedy trzeba. Uczuciowo - gatunkowa mieszanka wedlowska. Fantastyczna uczta dla literackiego podniebienia.
Jest jeszcze to, co lubię najbardziej. Oprócz głównego tematu pojawiają się watki poboczne, które nie są banalne i błahe, a intrygujące, ważne i trudne. Pojawia się motyw romantyczny, który nie przyćmiewa głównego tematu, a staje się przepiękną otoczką do całej fabuły. Autorka również ukazuje takie wątki jak problem akceptacji, odrzucenie społeczeństwa, trudna młodość, czy problem na linii dziecko - rodzice. Ciekawym ujęciem jest również przedstawienie tematu policjanta, który zamiast chronić i spełniać swoje obowiązki, staje się napastnikiem, a inni? Kiedy powinni pomóc młodej, pokrzywdzonej i szukającej bezpieczeństwa dziewczynie, kryją przyjaciela...
Jak kamień w wodę to niesamowita opowieść łącząca w sobie takie gatunki, jak: kryminał, romans, czy powieść obyczajowa. Historia, która wzrusza i bawi, a do tego naładowana jest maksymalnie emocjami! Obok takich książek nie można przejść obojętnie, a w pamięci pozostaną na długo. Z wielką niecierpliwością oczekuję na kolejną część, a Was szczerze zachęcam do Polowania na pliszkę. Możecie mi wierzyć, nie zawiedziecie się! Gorąco polecam!
Mam ten sam problem co Ty - tyle książek, a tak mało czasu, zwłaszcza, że nie ograniczam się do dwóch, trzech gatunków, tylko czytam niemal wszystko, co wpadnie w ręce. Musimy jakoś z tym żyć. Ja Roberts jeszcze nie czytałam, może kiedyś, ale książkę pani Greń połknęłam niemal natychmiast i czekam z wielką niecierpliwością na kolejny tom:)
OdpowiedzUsuńTen problem doskwiera każdemu i uwierz, czy byś nie miała godzinę dziennie do czytania, czy 10, zawsze będziesz miała mało i nie przeczytasz wszystkiego, co chcesz. :) Nie warto się nad tym zastanawiać i przeżywać, lepiej sięgać po kolejną książkę i cieszyć się z niej i wolnego czasu, jaki został Ci dany. :) A recenzja dobra, tylko pozycja już nie dla mnie. :) Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się ciekawie. Chyba o niej pomyślę.
OdpowiedzUsuńMnie również bardzo książka się podobała i z niecierpliwością czekam na kontynuację :)
OdpowiedzUsuńWczoraj przyniosłam z biblioteki. Będzie co czytać. :)
OdpowiedzUsuńKiedy odwiedzam blogi takie jak Twój, zdecydowanie muszę wcześniej dobrze schować portfel i zabezpieczyć konto w banku :P
OdpowiedzUsuńBo inaczej zbankrutuję! Twoja recenzja mnie uwiodła i bardzo przyjemnie się czytało. Niestety dla mojego portfela, a stety dla autorki, jestem zdecydowana zakupić tę książkę! No po prostu muszę! Uwielbiam takie mieszanki gatunkowe i czuję, że ta powieść mi się spodoba. Też nie miałam wcześniej do czynienia z twórczością Hanny Greń, ale być może wkrótce znajdzie się w gronie moich ulubionych autorów :)