Zapraszam na konkurs!
Co należy zrobić, aby wygrać?
Nierealne marzenie proste do spełnienia. O co chodzi? Należy wymienić jedno marzenie, o którym marzyliśmy, aby się spełniło, lecz na drodze stanął przewrotny los! Marzenie nie mogło zostać spełnione. Należy jednak podać powód (brak czasu, możliwości, ambitny związek, małżeństwo, dziecko, kariera, spadający meteoryt, czy ból zęba). Z doświadczenia już wiem, że różne sytuacje zdarzają się w życiu, które bywa zaskakujące i bardzo przewrotne.
Najciekawszą według mnie i autora wypowiedź nagrodzimy książką Zapamiętaj mnie.
Odpowiedzi na zadanie konkursowe proszę zostawiać w komentarzach pod tym postem. Nie wymagam zostawiania adresów e-mail!
Regulamin konkursu:
- Organizatorem konkursu jest autorka bloga Kraina Książką Zwana
- Sponsorem nagrody i osobą odpowiedzialną za wysyłkę jest autor książki Seweryn Hapka
- Czas trwania konkursu od 6 do 13 września, do godziny 23.59. Późniejsze zgłoszenia nie będą brane pod uwagę.
- Wyniki konkursu 15 września w osobnym poście
- Zwycięzca ma 3 dni na przesłanie danych adresowych na maila krainaksiazkazwana@gmail.com bądź w wiadomości prywatnej na Kraina Książką Zwana
- Aby wziąć udział w konkursie należy udzielić odpowiedzi na zadanie konkursowe w komentarzu pod tym postem.
- Osoby zgłaszające się anonimowo proszone są o podpisanie się
- Udział w konkursie może wziąć każdy, kto posiada adres korespondencyjny w Polsce
- Udział w konkursie jest jednoczesną akceptacją powyższego regulaminu.
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostaniecie publicznymi obserwatorami mojego bloga oraz udostępnicie informację o konkursie. Im nas więcej, tym ciekawiej!
A kto jeszcze nie jest pewny czy wziąć udział, dla przypomnienia moja Recenzja
Powodzenia! :)
Rok 2015. Piękne plany na cudowną jesień w Bieszczadach (nigdy nie byłam!). To miała być rehabilitacja po prostym zabiegu.. Niestety -komplikacje, dużo łez, rurki w brzuchu, w ustach.. lot śmigłowcem i iskra nadziei - bo żyję. Bieszczady w tym roku znowu nie wypalą - przeszłam kolejną operację. Mam jednak nadzieję że szybko dojde do siebie i pojadę :) w niedalekiej przyszłości ;)
OdpowiedzUsuńAnia (kozung)
Od zawsze chciałam zająć się nauczaniem wczesnoszkolnym. Uwielbiam małe dzieci i zawsze chciałam uczyć. To moja mama zaraziła mnie swoją pasją do nauczania i wpajania wiedzy (jest nauczycielką) 😊 Po gimnazjum poszłam do liceum profilowanego, w ramach praktyk pomagaliśmy w nauce dzieciom ze szkoły specjalnej. Strasznie mi sie to podobało i to chciałam robić w przyszłosci. Po liceum chciałam isc na studia na pedagogikę wczesnoszkolną. Ale niestety moje marzenie nie doszło do skutku. Wpłynęło na nie realia dzisiajszego rynku pracy i... moja mama. Studentów po pedagogice jest niezmiernie dużo, a zajmujących się moją wymarzoną profesją jeszcze więcej. Nie miałabym szans na rynku pracy. A moja mama? Odradzała mi ten kierunek na każdym kroku. No i tak po 5 latach zdobyłam zawód pracownika socjalnego. Nie ma dużo wspólnego z nauczaniem dzieci, ale jest to zawód niezmiernie ważny i potrzebny 😊
OdpowiedzUsuńO Ja od dawna miałam takie piękne marzenie i było o włos od spełnienia. ..odległość i rodzina pokrzyżowala szyki 😉 Od lat uwielbiam panią Ewę Wachowicz i jej program kulinarny. I razu pięknego mysle sobie kurcze jak mi się marzy, żeby ją spotkać osobiście. Jak oglądałam program i widziałam osoby, które miały szczęście dzięki temu że wysłaly swój przepis spotkać panią Ewę i to w jej domu. Nie namyslajac się długo i Ja wysłałam swój przepis na schab z pieczarkami w sosie jablkowym. Przyznam, że niewiem na co ja liczyłam . Sądziłam, że się nie uda, ale przepis wysłać mogę. No i pełne zaskoczenie bo mój przepis bardzo przypadł do gustu i zostałam zaproszona do programu i domu pani Ewy. Cóż za rozpacz była, że nie mogę tam być. Za duża odległość Nas dzieliła , a w dodatku w domu małe dziecko i mąż pracujący od rana do wieczora. W związku z tym , że mieszkamy za granicą i nie mam babci ani cioci pod ręką, żeby mi zostały z dzieckiem , oczywiście nie mogłam polecieć do Polski. No więc zamiast mnie miała okazję pojechać moja starsza siostra. A mi cóż zostalo ,marzenie nie spełnione i na otarcie łez książki z dedykacją od pani Ewy no i pozdrowienia w programie od siostry. Ale wiem jedno nie poddaje się i nadal marzę, że kiedyś spotkam osobiście panią Ewę Wachowicz.
OdpowiedzUsuńO Ja od dawna miałam takie piękne marzenie i było o włos od spełnienia. ..odległość i rodzina pokrzyżowala szyki 😉 Od lat uwielbiam panią Ewę Wachowicz i jej program kulinarny. I razu pięknego mysle sobie kurcze jak mi się marzy, żeby ją spotkać osobiście. Jak oglądałam program i widziałam osoby, które miały szczęście dzięki temu że wysłaly swój przepis spotkać panią Ewę i to w jej domu. Nie namyslajac się długo i Ja wysłałam swój przepis na schab z pieczarkami w sosie jablkowym. Przyznam, że niewiem na co ja liczyłam . Sądziłam, że się nie uda, ale przepis wysłać mogę. No i pełne zaskoczenie bo mój przepis bardzo przypadł do gustu i zostałam zaproszona do programu i domu pani Ewy. Cóż za rozpacz była, że nie mogę tam być. Za duża odległość Nas dzieliła , a w dodatku w domu małe dziecko i mąż pracujący od rana do wieczora. W związku z tym , że mieszkamy za granicą i nie mam babci ani cioci pod ręką, żeby mi zostały z dzieckiem , oczywiście nie mogłam polecieć do Polski. No więc zamiast mnie miała okazję pojechać moja starsza siostra. A mi cóż zostalo ,marzenie nie spełnione i na otarcie łez książki z dedykacją od pani Ewy no i pozdrowienia w programie od siostry. Ale wiem jedno nie poddaje się i nadal marzę, że kiedyś spotkam osobiście panią Ewę Wachowicz.
OdpowiedzUsuńW tym roku mieliśmy z moim partnerem spełnić nasze marzenie. Mieliśmy pojechać na tydzień w góry do Zakopanego. Pieniążki mieliśmy odłożone, moja mama miała nam przypilnować naszego zwierzaka fretkę Johnego, czekaliśmy tylko na urlop mojego partnera. Miesiąc przed wyjazdem znajoma zadzwoniła do mnie i powiedziała że po mieście biega malutka fretka, ja mając dobre serce powiedziałam jej żeby ją przyniosła do nas. W tym momencie nasze marzenia o górach zaczęły się oddalać. Ta mała fretka okazała się być chora. Najpierw okazało się że miała rujkę, rujka musiała być przerwana żeby fretka nie zdechła. Potem okazało się że złapała wirusa, następnie ciąża urojona, kolejne choróbsko. Nasza kupka wakacyjna zaczęła się kurczyć i w pewnym momencie zniknęła. Na wakacje nie pojechaliśmy, ale za to mamy kolejnego domownika Angelkę. Nie żałujemy tej decyzji i jesteśmy z nią bardzo szczęśliwy. No i Johny ma kompankę do swoich przygód:)
OdpowiedzUsuńPonad trzy lata temu kończyłam gimnazjum i bardzo chciałam iść do Liceum o profilu Psychologiczno-pedagogicznym. Była taka szkoła. Daleko, bo w Krakowskiej Hucie. Już miałam wysyłać zgłoszenie swojej kandydatury po odebraniu wyników - jednak okazało się, że zamknęli wydział i szkołę z powodu małej ilości osób... Ale teraz jestem w czwartej klasie technikum hotelarskiego i nie narzekam. Chociaż to marzenie gdzies tam we mnie tli się nadal. ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję Cię zresztą o tym wiesz, a konkurs udostępniam u siebie w zakładce na blogu Konkursy. :)
Życzę powodzenia dla uczestników! :)
OdpowiedzUsuńOdkąd pamiętam, od najmłodszych lat marzyłam by zostać baletnicą. Kiedy chodziłam do szkoły podstawowej zaczęłam zbierać zdjęcia z gazet przedstawiające tancerki i tancerzy baletowych. Bałam się poprosić ojca żeby mnie zapisał do szkoły baletowej, która znajdowała się w sąsiednim mieście. Przez ten strach nie spełniło się moje marzenie. Jako nastolatka tańczyłam w zespole baletowym w domu kultury. Teraz jestem już babcią, a moja wnuczka coraz bardziej interesuje się baletem. Obserwuję ją może pomogę jej zostać baletnicą, może podaruję jej moje pointy...
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia!
OdpowiedzUsuńJestem juz po nieudanym zwiazku,w ktorym przezylam koszamr.Zpierwszego małzenstwa mam juz dwojke dzieci .Wdomu byly ciagle kłotnie ,wyzwiska.Nid pomaga mi w domu ,nigdie razem nie wychodzimy.A mialam tylmo jedno marzenie ,by miec kochajacego meża,ktory sie bedzie troszczyl o mnie ,z ktorym bede mogla porozmawiac jak bedzie zle ,z ktorym stworze szczesliwa rodzine .Teraz nie mam nawet nadzieji ze bedzie lepiej ,juz zostane sama z dziecmi.Lecz taka mała iskierka z serca nigdy nie zgasnie .
OdpowiedzUsuńMam męża rajdowca. Moim marzeniem było jeżdżenie z nim w roli jego pilota. Bardzo chciałam tam być, czuć te emocję, adrenalinę i towarzyszyć mu w tych ważnych dla niego chwilach. Mimo szczerych chęci, moja choroba lokomocyjna nie pozwoliła mi na realizacje tego marzenia. Po jednej jeździe chorowałam przez cały dzień...
OdpowiedzUsuńMarzyłam o pięknym ślubie. Wcześnie zostałam narzeczoną - na chwilę przed moją 18-tką. Poszłam na studia. wierzyłam, że może po 1 roku coś zaczniemy organizować. Ale nie. Mama mówiła, skończ studia, bo jak wyjdziesz za mąż, to nie skończysz. Dom , dzieci, pieluchy i nic z tego nie będzie. A na studia ciężko wrócić. W sumie trochę racji mama ma zawsze. Skończyłam studia. Nawet dwa kierunki jednocześnie. Minął kolejny rok, a kolesiowi było już chyba po prostu wygodnie. Prosiłam, naciskałam, nie teraz, nie teraz. Nawet mama zaczęła dopytywać. Kiedy ślub, już chyba czas, abym babcią została. On dalej nic. Samochody, komputer i nic poza tym. Wkurzyłam się nie na żarty. Wzięłam się za siebie, treningi, bieganie, pływanie. Wszystko, aby nie siedzieć samej w domu. Wszystko, aby nie myśleć o uciekających latach. Na chwilę przed upływem 8 lat zdecydowałam się Go rzucić. To nic, że prawie 30 -tka na karku. To nic, że tysiąc myśli, że do końca życia zostanę sama jak palec. Koleżanki mają rodziny, a ja zostaję z niczym. Szybko karta się odwróciła. Nie zdążyłam utopić złych myśli w wakacyjnych imprezach, a pojawił się ON. Mężczyzna, który szaleje za mną nad życie. Najwyraźniej kocha, już po dwóch latach mamy wyznaczoną datę ślubu, podpisaliśmy już kredyt na nasze mieszkanko i planujemy dzidziusia :) Niczego się nie bał. Sam jest po przejściach. Odważył się spróbować na nowo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że znaliśmy się z podstawówki. Zawsze krępował się podejść do mnie. W chwili kiedy się związałam się z tamtym człowiekiem pytał o mnie swoją siostrę, ponieważ byłam z Nią w jednej klasie przez kilka szkół (podstawówka, gimnazjum, liceum). Było wtedy za późno. Los zatacza pewien krąg, dziś już to wiem. Widocznie już wtedy byliśmy sobie pisani :) Moje marzenie o prostym życiu, kochającym mnie człowieku i rodzinie teraz się spełnia. Wierzę, że szybko upłynie czas, kiedy stanę przed Nim w białej sukni :) Marzenie proste, banalne, łatwe do spełnienia :) Chyba większość kobiet marzy o takiej miłości i takim zakończeniu :) Albo początku :)
OdpowiedzUsuńWitajcie.
OdpowiedzUsuńJesteście niesamowici. Wasze marzenia, ambicje tak szczere, tak kruche. Czasem tak łatwe wydawałoby się do spełnienia... a jednak. Wybór będzie ciężki, ale dziękuję Wam za to.
Mamy z Mężem zalegla podróż poślubną i z początku chciałam opisać właśnie to marzenie,ale jest coś co chciałabym teraz bardziej.Od ponad 15 miesięcy jesteśmy szczęśliwymi Rodzicami Ali,jednak cierpimy trochę na brak czasu dla siebie.Marzy mi się spędzenie chociaż jednego dnia tylko z moim mężem:dnia bez pośpiechu,przywitanego ciepłą poranną kawą,dnia wypełnionego tylko JEGO osobą,takiego w którym nasycimy się sobą do granic możliwości...Teraz tak często się mijamy...
OdpowiedzUsuńDominika
Od zawsze chciałam zostać honorowym dawcą krwi, tak jak mój ojciec. Na początku problemem był mój wiek, potem niska masa ciała, aż w końcu...przyszła choroba. Na początku nie straszyli mówili, że wszystko jest w porządku, że da się TO wyleczyć tylko muszę zacząć chcieć. Powoli tracę nadzieję, bo każdy specjalista przypuszcza, że będę przyjmować leki do końca życia. p Hilary
OdpowiedzUsuńZawsze marzyłem że moja miłość będzie miała na imię Kasia bo to imię mi się szalenie podobało ale niestety na drodze stanęła Ania i sprawa się rypła. I miała być blondynka a jest brunetka. :)
OdpowiedzUsuńpiotrwj23@gmail.com
Małej dziewczynce pochodzącej z małej wsi zamarzyło się życie w pięknym mieście (nie chcę pisać o jakim, ponieważ ktoś może powiedzieć, że to miasto ma swoje wady itd... przyjmijmy, że w Utopii :)) Poszła do gimnazjum, poszła do liceum i gdy wybierała studia uprała się żeby to było właśnie tam. To byłby pierwszy krok żeby już tam zostać na zawsze, znaleźć pracę, mieć ukochanego, założyć rodzinę. Był wrzesień, studia, mieszkanie już nagrane i przewrotny los postawił na mojej wiejskiej drodze mężczyznę, tak wspaniałego i dobrego, że od pierwszych spotkań słyszałam w głowie marsz weselny :)
OdpowiedzUsuńOczywiście nie było mowy o tym żeby jechał ze mną do Utopii albo żebyśmy razem w niej zamieszkali. On już miał ułożone życie - prace, mieszkanie i blisko rodzinę, do której był mocno przywiązany. Muszę przyznać, że 3 lata związku na odległość były ciężkie do zniesienia, wcześniej wymarzone życie w Utopii - teraz stało się udręką, odliczałam tylko dni do wyjazdu, żeby zobaczyć się z moim chłopakiem (będąc na trzecim roku studiów już narzeczonym :) 3 lata minęły, w Utopii przez ten czas zdążyłam zżyć się z ludźmi ze studiów, potem ze świetnej pracy. To życie zaczęło utożsamiać się z moimi marzeniami tylko było puste, bo nie było w nim mojej miłości. Wróciłam do domu, wyszłam za ukochanego, teraz mieszkamy razem, jesteśmy w końcu razem. Staram się ułożyć sobie tutaj nowe życie, nowa praca, nowi znajomi.
I jestem szczęśliwa. Bo w ciągu ostatnich 6 lat, zmieniło się także moje postrzeganie świata, przewartościowałam swoje życie :) Teraz nieważne gdzie się znajduję lecz z kim, najważniejsza jest rodzina i nasze dzieciątko, które pojawi się niedługo w naszym życiu.
Kasia G.
Marzenie które nie było i nie jest spełnione to to o własnym mieszkaniu bliżej mojej rodzinki.Nie da się go zrealizować ponieważ tu gdzie mieszkamy mamy pracę która zapewnia nam godne życie a w dzisiejszych czasach nie tak prosto rzucić wszystko i zaczynać od nowa.Szczegolnie osobom z niepelnosprawnosciami.
OdpowiedzUsuńMiliony marzeń:
OdpowiedzUsuń1. zawodowa koszykarka - 1.52m nie wystarczy nawet na siatkarskiego libero ;)
2. piosenkarka - oczywisty powód - śpiewam tylko pod prysznicem i nawet on tego nie lubi,
3. modelka - wspomniany wcześniej 1 metr i 52 cm i zapewne kilka innych mankamentów,
4. żona i matka - tu akurat żart bo jedno i drugie nie leży w mojej naturze,poza tym mam na to jeszcze czas,
5. być jak otylia jędrzejczak - no i cóż nie umiem pływać,
6. wygrać w lotka - ale za rzadko puszczam kupony,
7. być niewidzialną - to może kiedyś się uda,
8. trzasnąć obrotowymi drzwiami - prawa fizyki czy coś,
9. polecieć na księżyc - nie należę do NASA,
10. poznać K.K. Baczyńskiego - urodziłam się za późno.
I naprawdę miliony niespełnionych marzeń mam , pomimo to życie jest piękne :);):)
Pozdrawiam A.
Zawsze marzyłam, żeby pełnić jaką istotną rolę w świecie:) W liceum marzyłam, aby zostać psychologiem wojskowym, wybrałam miasto i uczelnie. Jednak nie było nas stać na tak kosztowne studia, a po drugie poznałam chłopaka, który dziś jest moim mężem. Ja sama pracuje w Domu Dziecka. Podsumowując nie zawsze dostajemy to o czym marzymy, ale zawsze dostajemy to czego potrzebujemy :*
OdpowiedzUsuńMilena Kurałowicz
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMoja głowa jest pełna zakamarków, a w każdym z nich upycham marzenia. Marzenia piętrzą się i rosną jak sterta nieprzeczytanych książek.Zawsze jednak większość moich marzeń była związana z podróżami. Tegoroczne wakacje miałam spędzić na zdobywaniu szczytów i w dosłownym tego słowa znaczeniu i w przenośni. Miałam zdobyć między innymi Giewont, chciałam sobie udowodnić, że potrafię! Niestety przewrotny los chciał inaczej, mam wrażenie że śmieje się teraz za moimi plecami. Na początku czerwca zdiagnozowano u mnie chłoniaka Hodgkina. Moje marzenia pękły tak szybko jak mydlana bańka lecąca i natrafiająca na jakąś przeszkodę. Aktualnie przyszło mi zmierzać się każdego dnia z innymi wysokimi szczytami, które każdego dnia pozwalają mi stawać się silniejszym człowiekiem. Marzeń nie chcę zmieniać i nie pozwolę żeby zakurzyły się w tych moich zakamarkach! Po prostu troszkę muszą poczekać:) Dlatego starajmy się spełniać nasze marzenia, pomagajmy im robić miejsce na nowe. Nie odkładajmy niczego na później! Bądźmy pozytywnie nastawieni do świata, nawet kiedy wydawać by się mogło, że gorzej być nie może.
OdpowiedzUsuńKarolina Kica
moim marzeniem od zawszę było posiadanie małego biało rudego...kotka tak może to bzdurne marzenie w porównaniu do marzenia o oddawaniu krwi czy o wygranie na loterii głównej nagrody ale kto nigdy nie miał takiego głupiego marzenia jak ja?Gdy miałam 7-8 lat co noc modliłam się do gwiazd abym dostała od rodziców małą Tossę.Dlaczego nie mogłam jej mieć? Ponieważ mój ojciec za żadne skarby nie chciał się zgodzić na żadne zwierzę gdy pytałam się dlaczego on gasił mnie odpowiedzią że mamy za małe mieszkanie albo że nie będziemy mieli u kogo jej zostawić jak będziemy wyjeżdżać na wakacje(wtedy nie wiedziałam że można przewozić zwierzęta w klatce pociągiem)tak oto moje marzenia o Tossie nie zostały spełnione do dzisiaj.
OdpowiedzUsuńimię:Wiola
nazwisko:Zuska
email:wiola.zuska@o2.pl
Moim marzeniem jest dzidziuś. Niestety nie jest to w moim przypadku takie prostę. Kiedy zaczeliśmy sie starać o dziecko dwa lata temu nigdy nie pomyślałabym, że będzie to takie trudne. Wszystko było jak w zegarku: Chłopak, studia, zaręczyny, mieszkanie, ślub, nowy samochód i przyszła kolej na dzidziusia. Wszytskie marzenia spełniałam po kolei aż tutaj nagle jest problem nie do przeskoczenia. Teaz jestem na etapie leczenia w Klinice leczenia niepłodności. Niestety wikini sa bardzo złe. Jednak moja Pani doktor jest ambitna i wiem, że będzie walczyła razem z nami do końca.
OdpowiedzUsuńPo dwóch latach mam już za sobą kilka nocy przepłakanych, wszystkie koleżanki naokoło, które zaczęły się po mnie starać mają już dzieci. Moja siostra kilka lat młodsza już ma słodkiego bobasa. Niestety nie jest mi dane ciszyć się z nimi tym szczęściem, ponieważ serduszko strasznie boli kiedy widze innych z dziećmi a mi nie jest dane się tak cieszyć.
Trzymajcie za mnie mocno kciuki zeby i moje marzenie sie spełniło :)
Moje niespełnione marzenie, to niespełnione marzenie wielu osób, a najgorsze jest to, że wciąż boli tak samo...
OdpowiedzUsuńOdkąd pamiętam moim celem oraz marzeniem była psychologia. Chciałam pomagać ludziom, analizować ich umysły i otworzyć własny mega przytulny gabinet. Już w liceum planowałam, jakiego koloru będą ściany; jakie meble zagoszczą w moim skromnym gabineciku; jaką specjalność wybiorę i skąd wezmę pieniądze na to wszystko. Zaangażowałam się, pochłaniałam kolejne podręczniki akademickie, a po maturze wyruszyłam z przyjaciółkami na poszukiwanie mieszkania w mieście, w którym miałam studiować.
I wtedy pojawiły się pierwsze zgrzyty. Nie, to nie był strach, czy sobie poradzę; czy w ogóle nadaję się na psychologa. Problemem były pieniądze, a raczej ich brak. Rodzice od razu zapowiedzieli, że nie dadzą mi ani grosza na start. Kazali mi najpierw znaleźć pracę w danym mieście, żeby mieli pewność, że się utrzymam.
Dla mnie było to nielogiczne, bo niby jak miałam to zrobić skoro nie miałabym bezpośredniego dojazdu z miejscowości, w której mieszkam.
Powoli, więc moje marzenia odpływały w nieznanym mi kierunku. Tam, gdzie lądują wszystkie niespełnione marzenia. Do kosza na śmieci.
Tak, poddałam się. Przekreśliłam swój cel grubym markerem i wmawiałam sobie, że tak będzie lepiej.
Dziś, po 4 latach wciąż boli tak samo. Wciąż śledzę program studiów, który DZIŚ ja bym realizowała i z żalem myślę, gdzie bym teraz była.
Skończyłam inny kierunek. Pedagogikę, której od początku szczerze nie znosiłam. Pedagogikę, która obrzydziła mi wszelkie nauki społeczne, w tym psychologię... ale nie potrafię przestać żyć moim marzeniem i życiową pasją. Myślę, że kiedyś jeszcze wrócę do tego, że będę gotowa odnaleźć ten kosz, do którego wrzuciłam zwiniętą kartkę z napisem PSYCHOLOGIA i wszystko naprawię.
Pozdrawiam! :)
Od wczesnego dzieciństwa tata zabierał mnie na przeróżne wycieczki, najczęściej nad polskie morze (a mieszkaliśmy na południu Polski). I chyba już wtedy zrobiła się moja wielka miłość i sentyment do tamtych rejonów. Im byłam starsza, tym bardziej pewna byłam, że w przyszłości zamieszkam właśnie nad Bałtykiem. Na moje (nie)szczęście na studiach poznałam mojego obecnego partnera, który - jak na złość - nie cierpi tamtych rejonów Polski. Jako, że oprócz tego niczego mu nie brakuje ;) to musiałam porzucić moje marzenie. I w sumie już dawno się z tym pogodziłam, bo zyskałam coś dużo cenniejszego - zwyczajny, udany związek.
OdpowiedzUsuńE-mail: klaudiaolsza@gmail.com
Dobry wieczór! Moim marzeniem było i w sumie jest nadal zamieszkanie w wiejskiej osadzie - społeczności opartej na niezależności, samowystarczalności i zbiorowości. Gdzie każdy ma z góry wybraną funkcję, gdzie nie ma waluty, poza krytycznymi sytuacjami, gdzie nie ma kariery, pracy dla pieniędzy, czy zaburzonego rytmu spania - na potrzeby tych czasów, czyli jednym zamachem. Taki podział społeczności i taki rytm życia, mimo, że ciężki, bo wiązałby się głównie z fizyczną pracą, to jednak dawałby zapewne poczucie, że to praca dla siebie i dla całej bliskiej zbiorowości, jak rodziny. Wybieranie funkcji mogłoby być zależne od chęci i posiadanych skłonności. Tak więc jedna osoba zajmowałaby się hodowlą świń, druga kur, trzecia robótkami naprawczymi, inna zaopatrywaniem w wodę itd. itd. Teren mógłby być nawet ogrodzony, co z jednej strony blokowałoby pozornie wolność, ale z drugiej właśnie ją dawało, bo ogrodzenie to nie byłoby więzieniem, lecz odgrodzeniem się od obecnego świata, by żaden obecny wpływ nie dostał się znów na nowy teren, nieskażony jeszcze. Owoce pracy byłyby dobrem wspólnym. Taka wersja Amiszów, ale bez wiodącego wątku religii. Ale jak marzenia mają się do rzeczywistości. Istniały dwie drogi. Pierwsza, że już obecnie co takiego istnieje. Druga - że stanę się bogaty i sam stworzę taki teren przez wykupienie i zagospodarowanie. Niestety na jedną, ani drugą się nie zapowiada. Pozostaje jednak mieć nadal nadzieję. Pozdrawiam J.J. (jakubjurek@o2.pl)
OdpowiedzUsuńBył to rok 2012. Początek upalnego czerwca. W całej Polsce panowała euforia Euro, która pochłonęła również i mnie. Upajałam się tą atmosferą, radością i optymizmem płynącym zarówno od gospodarzy jak i gościach na mistrzostwach. Najbardziej zachwyciłam się Irlandczykami i ich melodyjnym śpiewem. Miałam okazję pojechać do Poznania, gdzie odbywały się mecze Irlandia-Włochy oraz Chorwacja-Irlandia. Nie była by to daleka podróż. Nocleg miałabym zapewniony. Biletów już nie było, ale wyobrażałam sobie, że samo przebywanie w strefie kibica było by dla mnie niezwykłym przeżyciem.
OdpowiedzUsuńNiestety nie doświadczyłam tego i już nigdy nie doświadczę. Dwa dni przed wyjazdem rozłożyła mnie choroba. Nie była ona drastyczna, ale również nie na tyle lekka bym mogła przezwyciężyć ból, pozwolić mi na podróż i chłonięcie radości płynącej od kibiców.
Parę lat już minęło. Na żadnym stadionie, który pozostał po Euro nie byłam, jednak pasja do piłki nożnej we mnie została. Mam nadzieje, że Polska zostanie jeszcze kiedyś organizatorem Euro.
Ola
Marzeniem każdej dziewczyny jest piękna sukienka na studniówkę. Moim także. W końcu studniówka jest tylko raz w życiu. Ja swoją sukienkę wymarzoną miałam. Marzyłam o tej studniówce, o zabawie itd. Jednak na studniówce nie byłam. Swoją studniówkę spędziłam w szpitalu, gdzie leżałam po operacji. Teraz jest wszystko dobrze. Wiadomo, zdrowie ważniejsze, jednak czasem żal mi, że na studniówce nigdy już nie będę - czasu nie da się cofnąć :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitajcie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo za niesamowite historie. Myślę, że książka trafi do Was wszystkich- ludzi z marzeniami. Czytając Wasze opowieści udało mi się wzruszyć, zaśmiać, zastanowić.
Wybór jest ogromnie trudny. Jednak mam swoich faworytów.
Pamiętajcie, że macie jeszcze szansę wygrania książek na moim fanpage,na który gorąco zapraszam:
www.facebook.com/pisarsko
*konkurs trwa do 15.09- więc macie jeszcze troszkę czasu.
Pozdrawiam Was wszystkich- ludzi z marzeniami.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń