środa, 31 sierpnia 2016

"Kochanica przemytnika" - Stephanie Laurens [recenzja]



Tytuł: Kochanica przemytnika
Tytuł oryginału: Captain Jack's Women
Autor: Stephanie Laurens
Tłumaczenie: Anna Pajek
Wydawnictwo: BIS
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 496


     Kilka lat temu nigdy bym nie przypuszczała, że będę się zaczytywać w romansach historycznych. Romanse? Oj nie! Historyczne? No błagam! Ja i historia? Nigdy w to nie uwierzę. A jednak! W tym gatunku zakochałam się przez pióro Pani Philippy Gregory, którą uwielbiam. Od momentu, gdy po raz pierwszy sięgnęłam po jej Kochanice króla, lubię wracać do Anglii. Nie tej dzisiejszej. Najchętniej do tej z XVI wieku, jednak czy XIX - wieczny Norfolk oczaruje mnie równie mocno?

     Stephanie Laurens urodziła się na Sri Lance. W wieku 5 lat przeniosła się z rodzicami do Melbourne w Australii, gdzie się wychowała. Po zdobyciu doktoratu w dziedzinie biochemii, wyjechała wraz z mężem do Wielkiej Brytanii. Mieszkali w pięknym domu z XVI wieku, czego szczerze autorce zazdroszczę. Sama wspomina go niezwykle miło. Po kilku latach, razem z mężem wrócili do Australii, gdzie kontynuowali badania nad rakiem. W między czasie zaczęła pisać powieści tworząc własną historię. Po osiągnięciu sukcesu, porzuciła wszelkie badania przechodząc na emeryturę i została pisarzem w pełnym wymiarze. Pisze głównie romanse historyczne.

     Kochanice przemytnika to pierwszy tom cyklu Klub niezdobytych, a dokładnie tom 0,5, gdyż jako pierwszy, uznaje się Wybrankę. Według chronologicznych wydarzeń, to właśnie tą część powinno się przeczytać jako pierwszą. Po krótkim rozeznaniu wiem, że książki te można czytać zupełnie oddzielnie, gdyż każda opowiada inną historię, jednak czy na pewno tak jest - będę mogła wypowiedzieć się dopiero wtedy, kiedy poznam pozostałe książki. 

     Z piórem jak się okazuje znanej w swoim gatunku autorki zetknęłam się po raz pierwszy. Początkowo ciężko mi było się odnaleźć w fabule, ale to nie dlatego, że jest źle napisana. Zdecydowanie nie! Po prostu przed oczami ciągle miałam wspomnianą już Philippę Gregory. Szybko jednak uzmysłowiłam sobie, że nie mogę tak podchodzić do tej powieści i od razu zaczęło się robić znacznie przyjemniej. 

     Po latach spędzonych w Londynie Kit Cranmer powraca do domu ukochanego dziadka  na wybrzeżu Norfolk. Samowolna i żądna przygód, galopująca w męskim przebraniu po okolicy, przypadkowo zostaje hersztem przemytniczej szajki i w tej roli poznaje przywódcę  konkurencyjnego gangu. Tyle, że ów przemytnik również nie jest tym, za kogo się podaje...

     Wiecie co? To było naprawdę dobre! Akcja początkowo toczy się niespiesznie, by w pewnym momencie nabrać całkiem odpowiedniego tempa. Zwroty akcji, tajemnice, to coś, co zawsze będzie mnie fascynowało. Do tego malownicze krajobrazy Norfolk, magiczne klify, wąskie i ciemne uliczki, wspaniałe posiadłości. Autor pisze niezwykle barwnie, dlatego bez problemu miałam możliwość przenieść się do tej wspaniałej krainy, której choć nigdy nie widziałam, mam wrażenie, jakbym znała całkiem dobrze. Romans jest gorący i bardzo uczuciowy. Między bohaterami iskrzy tak, że momentami robi się naprawdę gorąco, co niejedną czytelniczkę przyprawić może o szybsze bicie serca i czerwone lica. Będzie się działo. Kochanica przemytnika to nie zwykły romans, a historyczny. Jak już wspomniałam, autorka w powieściach tworzy swoją własną historię, jednak niektóre elementy pokrywają się z tym, co jest lub było naprawdę. Chociażby opisy miejsc, czy ówczesnego poziomu życia. Całość jednak to fikcja, choć bardzo urokliwa. Książkę czyta się bardzo szybko. Kilka wątków zostaje niewyjaśnionych, co daje nadzieję na to, że jednak w kolejnych częściach będą powiązania. Oby, bo jestem ich bardzo ciekawa! Sami bohaterowie wykreowani są również bardzo dobrze. Kit szczerze polubiłam. Jest żywą, pewną siebie kobietą, która przypadkowo znajduje się w nieodpowiednim miejscu. Nie ucieka, nie wycofuje się. Żyje chwilą tu i teraz. Odniosłam wrażenie, że mamy ze sobą wiele wspólnego, dzięki czemu szczerze się zaprzyjaźniłyśmy.

     Kochanica przemytnika to intrygująca, poruszająca wyobraźnię i serce książka, będąca wprowadzeniem do romantycznego cyklu, na tle ciekawej historii. Szczerze polecam fanom gatunku oraz tym, którzy dopiero zaczynają historyczną przygodę, a przy okazji mają ochotę na sporą dawkę uczuć.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu BIS



5 komentarzy:

  1. Ja powieści historyczne bardzo sobie cenię, a klimatyczny Norfolk poznam z przyjemnością. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami lubię sobie zapisać dobry romansik historyczny. Pani Gregory i mnie w tym gatunku oczarowała;) sprawdze, czy ta autorka mi podejdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Romantyczne cykle nie dla mnie, ale dobrze, że znalazłaś w te powieści coś intrygującego, co Cię pochłonęło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahah :D Ja już od dłuższego czasu czytam romanse historyczne i muszę powiedzieć, że wprost je uwielbiam. Chyba nigdy mi się nie znudzą.

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...