Tytuł: Singielka w Londynie
Autor: Marta Matulewicz
Wydawnictwo: Lira
Data wydania: 9 maja 2018
Liczba stron: 320
Na Singielkę w Londynie skusiłam się będą jeszcze na wakacjach w Polsce, jednak natłok obowiązków sprawił, że usiadłam do niej dopiero niedawno. Czy londyński klimat udzielił mi się w Irlandii, a ja wyszłam z tego spotkania z uśmiechem na twarzy?
Ewa decyduje się na wyjazd do Londynu, w którym czeka na nią przyjaciółka, aby podjąć pracę i nawiązać nowe znajomości. Rezolutna i śmiała Polka w nowym, nieznanym środowisku traci pewność siebie, czuje się zagubiona i z zadziwiającą łatwością – ale i wdziękiem – wpada w kolejne tarapaty. Za każdym razem udaje jej się jednak wyjść z nich obronną ręką.
Ewa musi na nowo zdefiniować samą siebie i swoje oczekiwania, znaleźć własne miejsce w obcym mieście. Bohaterka poznaje mieszkańców Londynu, szuka pracy, miłości, odkrywa też nieznane dotąd fascynujące smaki życia – a wszystko to z uśmiechem, entuzjazmem, wiarą w siebie i otwartością na to, co przyniesie przyszłość. [opis wydawcy]
Przed przystąpieniem do lektury tej książki wiedziałam jedno: to miała być lekka i prosta historia na jeden, może dwa wieczory. Taka do poczytania i przyjemnego zrelaksowania się. Ciągle nie miałam na taką historię ochoty, wolałam mocniejsze, ale ostatnio, kiedy zostałam zawalona natłokiem pracy, okazała się całkiem dobrym wyborem. Nie oczekiwałam historii, która mocno mnie zaangażuje i zmusi do myślenia.
Faktycznie, historię Ewy poznałam dosłownie w jeden wieczór. Tak jak się zapowiadało, pod ładną, kolorową i bardzo letnią okładką kryła się historia lekka i całkiem przyjemna. Taka, do odetchnięcia po ciężkim dniu. Momentami szczerze się zaśmiałam. Ewa, to bohaterka, którą można polubić, choć momentami potrafiła zaleźć mi za skórę i mocno zirytować, ale to były głównie krótkotrwałe momenty. Śmiało można powiedzieć, że Ewa to niepoprawna romantyczka - to określenie pasuje do niej idealnie.
Do Londynu zazwyczaj wybierałam się z Philippą Gregory w jej romansach historycznych. Miłą odskocznią była podróż do współczesnego miasta. Z kart powieści widać, że Marta Matulewicz doskonale zna to miasto, dzięki czemu jego opisy były bardzo realne, a ja momentami czułam, jakbym naprawdę tam była.
To, czego mi zabrakło odrobinę - choć na fabułę to nie wpływa - to podział tekstu na rozdziały. Lubię gdy one są, a już szczególnie, gdy nie są zbyt długie. W tym przypadku tekst jest ciągły, ale mimo wszystko spędziłam z nim całkiem miło czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria