Są takie miejsca, w których nigdy nie powinniśmy się znaleźć. Są tacy ludzie, których nigdy nie powinniśmy poznać. Są też takie chwile, w których jest za późno na to, by się wycofać (...)
Tytuł: Sny Morfeusza
Cykl: Mafijna miłość (tom I)
Autor: K.N. Haner
Wydawnictwo: Editio Red
Data wydania: 3 lipca 2016
Liczba stron: 416
Każdy kto śledzi moją stronę na Facebooku wie, że bardzo długo opierałam się przed przeczytaniem tej książki. Do tej pory nie poznałam twórczości K.N. Haner, choć już kilka razy miałam propozycję otrzymania egzemplarza recenzenckiego. Przy okazji to jeden z dowodów na to, że blogerzy nie łapią każdej "darmowej" książki, jaka może im wpaść w ręce. Ale dziś nie o tym. Dlaczego unikałam książek spod ręki autorki? Przeczytałam wiele recenzji zarówno Snów Morfeusza, jak i chociażby Na szczycie. Odniosłam wrażenie, że te powieści albo się kocha, albo nienawidzi. Obawiałam się, że faktycznie mogę dostać coś, co mnie kompletnie rozczaruje i będę musiała wystawić niepochlebną opinię. Wolałam oszczędzić tego sobie i autorce. Ostatnio jednak naszła mnie ochota na sprawdzenie co tak na prawdę w trawie piszczy. Postanowiłam, że wyrobię sobie własną opinię. Jaka ona jest?
Cassandra Givens od zawsze nie ma szczęścia do facetów. Jej przelotne romanse za każdym razem kończą się złamanym sercem, a wybuchowy charakter, impulsywność oraz zgryźliwe poczucie humoru często wpędzają ją w kłopoty. Przeprowadzka do Miami otwiera nowy rozdział w jej życiu, a rozmowa kwalifikacyjna o pracę marzeń ma stać się drzwiami do lepszego jutra. Niestety, nic nie idzie po jej myśli, a poznanie Adama McKeya - jej przyszłego szefa - komplikuje wszystko jeszcze bardziej. Początek tej znajomości staje się źródłem fascynującego romansu, ale i dużych kłopotów. Cassandra traci głowę dla demonicznego Morfeusza. Między tą dwójką wybucha namiętność, nad którą nie potrafią zapanować. Adam vel Morfeusz wciąga Cassandrę do gry, której zasady są bardzo proste, ale narażają oboje na ogromne ryzyko.
Zastanawiam się od czego powinnam zacząć. Znając życie i tak większość z tych osób, które postanowią zostawić pod tym tekstem komentarz stwierdzą, że drugiego Greya nie będą czytać. Trochę to przykre, że po głośnej trylogii E.L. James, wszystkie powieści erotyczne wiele osób wrzuca do jednego worka. To tak, jakbym ja wrzuciła wszystkich autorów powieści science-fiction lub horrorów do jednego worka. Przecież w końcu trafi się jakieś powiązanie między różnymi książkami. Czy to tylko moja opinia?
Jak się czytało Sny Morfeusza? Bardzo szybko i przyjemnie. Właściwie pochłonęłam tę powieść z prędkością światła. Sama nie wiem kiedy ujrzałam ostatnią kropkę. Z rozpędu przeczytałam nawet podziękowania, czego nie robię zbyt często. Książka napisana jest prostym, lecz plastycznym językiem, który tworzy obrazy łatwe do wyobrażenia. Cieszę się, że dostałam również sporą dawkę dialogów, które w dużej mierze zaspokoiły moją czytelniczą potrzebę. Bardzo przyjemnie czytało mi się fragmenty, w których bohaterowie droczyli się ze sobą.
No właśnie, bohaterowie. Jak to z nimi było? Czy są "skopiowani" ze wspomnianej już trylogii Greya? Nie sądzę. Jak już wspomniałam łatwo doszukiwać się podobieństw. Jeszcze łatwiej je negować. Oczywiście Adam, to przystojny bogacz, który zawsze dostaje to, czego chce. Z kolei Cassandra to typ kobiety zaraz po studiach, która pragnie od razu dostać wymarzoną pracę. Niemożliwe? Nierealne? W naszych realiach może i tak. Jednak trzeba też pamiętać o świecie, w którym wszystko jest możliwe. W końcu skończyła naprawdę odpowiednie studia. Co jednak jeszcze ważniejsze, należy pamiętać, że Sny Morfeusza to fikcja literacka, więc dlaczego nie pofantazjować? Jeśli chodzi o samą Cassandrę to faktycznie, momentami mnie drażniła. Odniosłam wrażenie, że ona nie do końca wie, czego tak naprawdę chce od życia. Raz pragnie swego wybranka kochając go ponad życie, po czym go nienawidzi (ze zdecydowanie zrozumiałych dla mnie powodów). Nie mniej jeśli miała taka właśnie być, to autorce udało się ją scharakteryzować idealnie. Potrafi być frustrująca. Jest jeszcze jeden bohater, o którym na pewno warto wspomnieć - Tommy. Kilka razy trafiłam na opinie, w których dziewczyny pisały, że to była ich ulubiona postać. Tommy jest wspaniałym chłopakiem. Takim do rany przyłóż. Czy i ja polubiłam najbardziej właśnie niego? Otóż nie. Dla mnie był aż za słodki. Zdecydowanie wolałam Adama. Nie dlatego, że to bogaty przystojniak, od którego nie można oderwać oczu, a do tego bóg seksu. Nie. Jednak podobał mi się motyw maski. Adam zakładając ją zamienia się w Morfeusza. Staje się kimś innym. Wątek maski stał się ostatnio bardzo modny, a mnie pociąga od dłuższego czasu. Dlaczego? Spójrzmy na to z tej strony: czy w życiu nikt z nas nie ukrywa się za maską? Jedną, drugą, trzecią? Znam wiele osób, które w zależności od założonej "maski" są zupełnie innymi osobami. Każdy przywdziewa je z zupełnie innych powodów, jednak pewna rzecz się nie zmienia. Za każdym razem towarzyszy temu zabiegowi jakaś tajemnica, ukryta intryga, którą ja zawsze staram się rozwiązać.
Akcja powieści ma idealne tempo. Nie wlecze się, nie pędzi. Autorka nie zasypuje czytelnika zbędnymi opisami, czy niepotrzebnymi dialogami. Wszystkie sytuacje zdają się być następstwem pewnych wydarzeń, a bohaterowie w pewien sposób ze sobą spleceni. Nie można pominąć też scen erotycznych. W końcu to powieść erotyczna! Seks jest. Powiedziałabym nawet, że jest go bardzo dużo! Czy za dużo? Cóż w moim odczuciu nie było go za dużo. Biorąc do ręki ten gatunek zdaję sobie sprawę na co się piszę. W moim odczuciu za dużo jednak było mężczyzn, którzy mieli ochotę zdobyć ciało Cassandry. Mam wrażenie, że gdyby jednego z nich się pominęło, powieść niczego by nie straciła.
To, co teraz napiszę, niektórym może się wydać dziwne lub po prostu śmieszne. Od sięgnięcia po lekturę odsuwała mnie również myśl, że przez długi czas będę czytać o miesiączce głównej bohaterki. Kilka razy trafiłam na taką informację i przyznam, że wystarcza mi mój własny cykl menstruacyjny. W końcu jednak zmierzyłam się również z miesiączką Cass i... nie wiem o co tyle szumu. Faktycznie kilka razy pojawia się wzmianka, że bohaterka znalazła się właśnie w tym momencie cyklu i w tym samym czasie dochodziło do stosunków. Niektórym może się to wydać obrzydliwe, sama nie mam zamiaru tego sprawdzać, jednak są kobiety, którym miesiączka nie przeszkadza we współżyciu. Drogie Panie, chyba każda z nas zdaje sobie sprawę, że te dni przechodzimy zupełnie inaczej. Ktoś może zapytać, po co o tym w ogóle wspominać i to w powieści erotycznej? A czy właśnie to, nie czyni Cassandry jeszcze bardziej realnej? Właściwie ja nawet się cieszę, że wątek został poruszony. W końcu "Panie z lepszego świata" również zmagają się z ludzkimi dolegliwościami.
Bardzo często zwracam uwagę na to, by polscy autorzy osadzali fabułę swojej powieści w polskich realiach. Tym razem jednak szczerze muszę przyznać, że ulice Warszawy zdecydowanie nie pasowałyby do treści. Co ciekawsze, gdyby ktoś podsunął mi tę książkę nie zdradzając nazwiska autora, powiedziałabym, że tego nie napisała Polka. Ogromne gratulacje dla K.N. Haner. Z tego miejsca życzę wielu sukcesów i jak najwięcej weny.
Sny Morfeusza to zdecydowanie jedna z bardziej wciągających powieści erotycznych, jakie do tej pory przeczytałam. Tym bardziej cieszę się, że autorką jest Polka! Książkę czyta się z zapartym tchem. Treść pobudza emocje i podnosi ciśnienie! A zakończenie? Dajcie się zaskoczyć! Ja już nie mogę się doczekać drugiej części, jaką jest Koszmar Morfeusza. Polecam gorąco!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Editio Red
Zgadzam się z Tobą! Ciekawa jestem również Twojej opinii o drugim tomie, według mnie jest dużo lepszy od pierwszego :)
OdpowiedzUsuńCzytałam i Sny i Koszmar i jestem bardzo zadowolona z lektury. To książki, które oprócz erotyzmu mają całkiem wciągającą i ciekawą intrygę, a akcja jest na tyle dynamiczna i nie ogranicza w niczym czytelnika :) Teraz z niecierpliwością oczekuję finałowego tomu ☺
OdpowiedzUsuńMnie również książka podobała się. Ciekawa jestem kontynuacji :)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta książka była naprawdę bardzo zła. Nudne sceny seksu, okropna główna bohaterka, przerysowanie... Zdecydowanie jestem na nie.
OdpowiedzUsuńDoskonała recenzja!
OdpowiedzUsuńPodeszłaś do tego bardzo rzetelnie.
Co do zarzutów nierealności ze strony innych czytelników to też zaważyłam, że na powieści erotyczne jest większa nagonka niż na inne gatunki. Porównajmy to chociażby z "Aniołem do wynajęcia" Magdy Kordel - to książka dobrze przyjęta przez czytelników, a przecież nie ma co ukrywać jej treść jest też nierealna i zupełnie nie pasująca do rzeczywistości.
Największym zaskoczeniem dla mnie jest to, że autorką jest Polka - nazwisko jakoś mi tego nie uzmysłowiło, a czytając opis treści zupełnie się tego nie domyśliłam.