Tytuł: Trolle
Tytuł oryginału: Trolls
Adaptacja: David Lewman
Ilustracje: Alan Batson i Fabio Laguna
Tłumaczenie: Anna Klingofer
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 44
Ostatnio naszła mnie pewna myśl. Zaczęłam się zastanawiać, czy jestem bardziej wymagającym czytelnikiem jeśli chodzi o książki dla mnie, czy dla dzieci? Od kiedy zostałam matką zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły, które wcześniej były mi obojętne, albo przynajmniej nie przywiązywałam do nich aż tak dużej wagi. Dziś o tym, co wyśpiewały mi Trolle.
Niedawno w kinach ukazał się nowy film animowany Trolle. Jak to ja, zanim obejrzę ekranizację, upłynie dużo czasu. Dlatego też bardzo się cieszę, że adekwatnie do filmu, wychodzą również książeczki. Przeczytałam, obejrzałam, przewertowałam w każdą możliwą stronę i wiecie co? Już na wstępie gorąco polecam!
Trolle są nieziemsko słodkimi istotami, które do szczęścia nie potrzebują wiele. Wystarczy pośpiewać, potańczyć i poprzytulać się, a wszelkie trwogi odchodzą w niepamięć. Inaczej jest z bergenami... Ci z natury są nieszczęśliwi. Co sprawia, że bergeni się uśmiechają? Prawdziwa uczta, na której głównym przysmakiem są.... TROLLE! Czy te małe, słodkie istotki przechytrzą bergenów, niczym smurfy Gargamela?
Fabuła sama w sobie jest ciekawa i z całą pewnością wciągnie do swej magicznej krainy każdego czytelnika. I nie myślę tu tylko o tych najmłodszych! Najmocniejszą stroną tej książeczki są z całą pewnością jej ilustracje i cała gama znakomitych barw. Ilustratorzy wykonali kawał niezwykle dobrej roboty, za co należą im się gromkie brawa. Zdaję sobie jednak sprawę, że rodzice nie kupują swoim pociechom książek tylko ze względu na ładne obrazki. Jeśli chodzi o jej jakość, jest rewelacyjna! Tekstu nie jest za dużo, ale nie ma też pojedynczych zdań. Idealna ilość, aby nie znudzić młodego czytelnika, a zainteresować i zachęcić do czytania. Większość tekstu napisana jest jedną czcionką, ale poszczególne słowa, na które powinien zwrócić uwagę czytelnik wytłuszczone są większą i pogrubioną czcionką. Dla mnie, jako matki ważne jest również przesłanie, jakie książeczka może nieść, a ta z całą pewnością takowe niesie. Na uwagę zasługuje również jakość papieru. Grube kartki z połyskującymi ilustracjami idealnie sprawdzą się w rączkach naszych pociech. Dziś podczas czytania, książkę wertowała moja trzynastomiesięczna córeczka. Żadna kartka na tym nie ucierpiała, także egzamin wytrwałości zdany!
Trolle to kolejna przepiękna książeczka, która ukazała się nakładem wydawnictwa Egmont. Jestem pewna, że film produkcji DreamWorks będzie równie wspaniały, jednak jeszcze go nie oceniam. Samą książeczkę jednak gorąco polecam jako matka i wielka miłośniczka literatury dziecięcej. Niech te słodkie istotki skradną i Wasze serca.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Egmont
Książka bierze udział
Ilustracje piękne, treść z tego co piszesz też ciekawa :) Kiedyś ją przeczytam...
OdpowiedzUsuńKocham klasykę Król lew, Mała syrenka czy Alladyn. W tej bajce nie ma nic nowego, sama fabuła mi się nie podoba. Dzieciom w przeciwieństwie do mnie pokochają Trolle:)
OdpowiedzUsuńMiałam iść na bajkę :D
OdpowiedzUsuńBuziaczki! ♥
Zapraszam do nas 😍
Świat oczami dwóch pokoleń
Słodkie te trolliki, na pewno bajkę obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńPewnie obejrzę tę bajkę, jak tylko będę miała okazję. Uwielbiam DreamWorks.
OdpowiedzUsuńczytajacpomiedzywersami.blogspot.com
Jej, jakie piękne ilustracje. Można się nimi zachwycić!
OdpowiedzUsuńDużo córce czytam więc Mikołaj pod choinką zostawi jej także książki. Zapisuję na liste do kupienia :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzepiękna! A trolle wcale nie są takie złe :)
OdpowiedzUsuń