Wychować młodego człowieka - to nauczyć go wiary w siebie i ludzi, pobudzić w nim najlepsze struny charakteru; wreszcie pokazać mu drogę prawdziwych ideałów.
Tytuł: Zapach szkoły
Autor: Maria Kordykiewicz
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2016
Liczba stron: 170
Czym pachniała moja szkoła? Właściwie to zależy która, bowiem każda była inna. Szkoła podstawowa pachniała stołówkowymi obiadami, zakurzonym kantorkiem przy sali sportowej, i zleżałymi książkami w bibliotece. Gimnazjum, nowy piękny budynek pachniał oczywiście nowością, świeżą farbą i lasem, który widać było z okien. Liceum pierwszymi miłościami, mundurkami i przegrzanymi procesorami komputerowymi. Studia? To po prostu była magia! A jakie wspomnienia z tego pięknego okresu ma autorka? Czym pachniała jej szkoła?
Kto pamięta to uczucie, kiedy ostatniego dnia sierpnia rodzice wcześniej kazali wrócić do domu, porządnie się wyszorować pod prysznicem, przygotować białe bluzeczki i czarne bądź granatowe spódniczki, bo następnego dnia rozpoczynała się szkoła? Pierwszy dzień września. Data, która na zawsze przypominać mi będzie wspaniałe miejsce.
Zapach szkoły, choć te słowa kojarzą mi się bardzo miło, to po książce nie wiedziałam czego się spodziewać. Z jednej strony mogły to być wspomnienia starszej osoby, z drugiej może jednak jako coś nowego, czyli literatura młodzieżowa? Ugryźć te słowa można z kilku stron i z każdej smak byłby inny. Co w takim razie dostałam? Czy była to literacka uczta dla mojego podniebienia?
Co się składa na tę powieść? Wspomnienia autorki ze szkolnego życia jako dziewczynki, nastolatki, a później nauczycielki z odpowiednim stażem i ogromnym doświadczeniem. Wszystko to przeplecione jest wpisami do kronik ze szkół, w których przyszło jej uczyć. Smaku dodają czarno-białe fotografie z czasów, których ja zdecydowanie nie pamiętam.
Maria to osoba, z którą nie straszna byłaby mi nawet fizyka kwantowa, czy historia filozofii. Jest osobą niezwykle ciepłą, przyjazną i poświęcającą się temu, do czego została powołana. To nauczycielka z krwi i kości. Łatwo być nauczycielem, który na zajęciach każe na głos odczytywać podręcznik, a później uczyć się go na pamięć. Pomyl się choć w jednym słowie, a siądziesz na miejscu ze zdecydowanie niezadowalającą oceną. Do uczniów trzeba dotrzeć, mieć do nich podejście i pomysł, jak ich zainteresować. Właśnie taka była narratorka.
Weźmy sobie taki przykład:
Szkoła dziś.
- Drodzy uczniowie, czy chcecie pojechać na wycieczkę? - pyta zdesperowany nauczyciel.
-Taaaaaaaaak!!!! - przekrzykują się pucołowate buzie wychylające zza smartfonów
- Dobrze, proszę przynieść pieniążki na wyjazd i zgody rodziców - kończy zadowolony nauczyciel, ponieważ udało mu się "zainteresować" czymś swoje "małpki".
*** trzy godziny później:
- Ojciec, daj dwie stówki - mówi leniwie Mieciu.
- A na cholerę? - odpowiada ojciec, leniwie rozłożony na kanapie.
- A Roman coś nawijał, że pojedziemy gdzieś tam.
Rozmowa mogłaby się toczyć. Mogłaby, bo zapewne zarówno ojciec, jak i syn przepadli przed telewizorem. Wiecie jak ta sama sytuacja wyglądała, kiedy uczyła Maria?
-Kochani, pomyślałam, że moglibyśmy się wybrać na wycieczkę. Do Zakopanego podjedziemy autokarem, a dalej pieszo. Dzika natura, namioty, ognisko, cisza i my, wśród wspaniałych opo wieści, śpiewów i szumu drzew. Co Wy na to?
- Pani ma cudowne pomysły! Niestety to kosztuje, a rodzice nie mogą sobie pozwolić na takie wydatki - odpowiada smutny Miecio.
- Moi drodzy, doskonale ich rozumiem. Dlatego mam pomysł! Możemy na tą wycieczkę zarobić sami, oczywiście po lekcjach. Panu Kaziowi trzeba pomóc płot pomalować. Pani Stasi konie oporządzić, a mojemu Zenkowi w polu pomóc. Wspólnymi siłami nazbieramy nawet na dwie wycieczki.
- Ma Pani rację! Chętnie pomożemy!
Znaczna różnica prawda? Nie są to cytaty - broń Boże! Chciałam Wam przybliżyć to, w jak różnych czasach przyszło nam żyć. Zdaję sobie sprawę, że lata sześćdziesiąte, w których nauczyła Maria są już dawno za nami i dziś, żaden uczeń nie pójdzie zarabiać na wycieczkę pomagając sąsiadom (chociaż może jednak pójdzie?). Moim zamiarem było pokazanie nauczyciela, który zainteresuje ucznia, pokaże mu nowe drogi dotarcia do celu, zaszczepi w nim zaradność, pomysłowość i chęć walki. Bo tak naprawdę, czy ważne jest to, że w pierwszej klasie dostałam jedynkę za niepodkreślone wyrazy zawierające literkę "ś"? A może znaczenie miało to, czy któraś tam bitwa z rzędu miała miejsce w 1854, czy 1856? Dlaczego o tym piszę? Bo odnajdziemy w tej książce całą masę wskazówek dla dzisiejszych nauczycieli, ale i rodziców jak pracować z naszymi pociechami, jak je naprowadzić na właściwą drogę, z której dziś tak łatwo zboczyć lub zgubić się na jednym z wielu rozdroży.
Powieść Marii Kordykiewicz jest niewielkich gabarytów, zawiera bowiem raptem 170 stron. Ale za to jakich! Język i styl autorki jest nienaganny, a wręcz przyjemny w odbiorze. Pisze tak, jak uczyła - grunt, to zainteresować czytelnika. Do tego niezwykle urokliwa okładka i tytuł, który na samą myśl przywołuje całą gamę różnych zapachów.
Podsumowując, Zapach szkoły to bardzo przyjemna i niosąca naukę książka, którą polecam nie tylko nauczycielom i rodzicom, ale również uczniom. Moi drodzy, macie jeszcze szansę nie zaprzepaścić najpiękniejszych lat swojego życia. Szkoła może być niezwykłą przygodą, jeśli tylko odpowiednio się za nią zabierzecie i podejdziecie do niej z dobrym nastawieniem. Ktoś ma ochotę na odrobinę wspomnień idealną na jesienne wieczory? Polecam!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Novae Res
Książka bierze udział w wyzwaniu: Dziecięce poczytania, Czytam ile chcę, Grunt to okładka, W drodze, Olimpiada czytelnicza
Widzę, że książka może przywołać nie tylko wspomnienia, ale być też poradnikiem dla nauczycieli i rodziców. Ciekawa publikacja. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej książce. Rzeczywiście, warto ją polecać.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie sama przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja nie wierzę, że polska książka! Bo przecież potrafię rozpoznać po okładce... nasze zazwyczaj nie są takie, jak zagraniczne... a tutaj, taka cudowna niespodzianka ;)
OdpowiedzUsuńRecenzja cudowna, zachęcająca... nic dodać nic ująć :)
Hahahaha! :D Świetna książka...! :D
OdpowiedzUsuńChociaż nadal chodzę do szkoły, z przyjemnością przeczytam tę książkę. Może będzie oderwaniem od tytułowej instytucji! :D
Naprawdę świetny blog, podoba mi się również Twój styl pisania - cud, miód i orzeszki!
Z przyjemnością obserwuję! :D
Pozdrawiam,
Izzy z Heavy Books
Wydaję mi się, że w dzisiejszych czasach nie tylko uczniowie się zmienili, ale także nauczyciele. Mało jest osób z pasją, którzy chcą czegoś nauczyć swoje „małpki”. Brakuje takich nauczycieli, którym naprawdę zależy na swych podopiecznych.
OdpowiedzUsuńCo do książki – na razie nie mam ochoty na taką tematykę, ale nigdy nie mów nigdy. Nie wykluczam, że kiedyś po nią nie sięgnę. Szkoła to taki etap człowieka w którym najwięcej się uczy – nie tylko przedmiotów, ale też życia.
Pozdrawiam serdecznie,
czytaniamania.blogspot.com
Wydaje się być ciekawą publikacją, chętnie się z nią zapoznam. :)
OdpowiedzUsuń