Człowiek nie jest w stanie zawrócić rzeki. Owszem, może płynąć z jej nurtem od czasu do czasu wychodząc na brzeg, nurkując lub leżąc leniwie na plecach i patrząc w niebo, ale bez względu na to co sobie obieca podczas takiego spływu, i tak dopłynie tam, dokąd zaprowadzi go rzeka. No, chyba że się po drodze utopi.
Tytuł: Dziecko last minute
Cykl: Matki, czyli córki
Autor: Natasza Socha
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 28 września 2016
Liczba stron: 352
Kto śledzi moje miejsce w sieci na bieżąco ten wie, jakie mam szczęście do książek i serii. Kierując się intrygującym tytułem i wspaniałą okładką nie mogłam się oprzeć lekturze właśnie tej książki. Po co przeczytać opis lub dowiedzieć się o niej czegokolwiek, zanim się o nią poprosi? Zbędne, prawda? Właśnie tym sposobem okazało się, że w moje ręce wpadł drugi tom cyklu Matki, czyli córki. Co ciekawsze dowiedziałam się o tym po przeczytaniu jej! Czy coś jeszcze jest w stanie mnie zaskoczyć?
Kalina ma 46 lat i jest w ciąży z mężczyzną, którego poznała zaledwie kilka tygodni temu. Nieodpowiedzialność? Kryzys wieku średniego? A może późne macierzyństwo jest najpiękniejsze - jak wakacje last minute, nieplanowane, pełne niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji? Życie głównych bohaterów zostaje wywrócone do góry nogami - niepokój miesza się ze szczęściem, rodzinne relacje zmieniają się na zawsze, a byli partnerzy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa...
Czy późne macierzyństwo to faktycznie kryzys wieku średniego? A może to własnie bardziej odpowiedni czas na zostanie matką? Czy można stwierdzić, że młodsza kobieta będzie lepszą matką niż starsza i odwrotnie? Przyroda rządzi się własnymi prawami i jeśli okazuje się, że zaburzenia hormonalne Kaliny to nie zbliżająca się menopauza, a ciąża, to znaczy, że właśnie tak miało być! Macierzyństwo to trudny zawód, który pełni się do końca życia. Na to nie ma lepszej lub gorszej chwili. Każda powinna być najważniejsza i najpiękniejsza, choć najtrudniejsza.
Z piórem Nataszy Sochy zetknęłam się po raz pierwszy i padło na... środkowy tom cyklu Matki, czyli córki. Gdybym dowiedziała się o tym tuż przed przeczytaniem pewnie bym się podłamała. Już któryś raz zdarzyło mi się, że nie sięgam po tom pierwszy. Dziwnym zbiegiem okoliczności stało się tak, że dowiedziałam się o tym dopiero po skończonej lekturze i bardzo się zdziwiłam! Czułam się tak, jakbym poznawała odrębną historię nie połączoną z czymkolwiek innym, a już na pewno nie zauważyłam, że czegoś mi w niej brakuje bądź co gorsza - czegoś nie rozumiem. Nie! Odnalazłam się w historii Kaliny już od pierwszych stron, więc możecie zrozumieć moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie poznałam jeszcze Hormonii - pierwszej części.
Książkę tę czytało mi się bardzo przyjemnie i niesamowicie szybko. Pomijam na razie fabułę, która była bardzo wciągająca. Natasza Socha ma bardzo przyjemny styl, a język, którym operuje jest przyjemny i trafiający w mój gust czytelniczy.
Bardzo mocną stroną tej powieści są jej bohaterowie, którzy są niesamowicie realni. Z całego serca polubiłam główną bohaterkę, Kalinę. Autorka na wstępie każdego rozdziału pisała przemyślenia i odczucia kobiety, która zamiast przekwitać, zaszła w ciążę. Dzięki temu bliżej możemy ją poznać, dokładnie poczuć jej emocje i myśli, jakie nią targają. To niesamowicie mnie do niej zbliżyło i sama przyłapałam się na tym, że w trakcie czytania mówiłam jej: "nie rób tego!", albo "powinnaś raczej zrobić tak". To chyba przyjacielskie porady? Chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła w realnym świecie. Kolejnym niesamowitym i trochę jednak mniej realnym bohaterem jest dla mnie Kosma. Chociaż gdzieś w świecie może być ktoś taki jak on. To mężczyzna, który jest tak dobry, że to aż boli! Nie potrafi odmówić pomocy byłej żonie. Dla swojej nowej partnerki jest tak ogromnym oparciem, że... wow! Niesamowicie wczuwa się w rolę przyszłego ojca. Taki partner to marzenie każdej kobiety. Również ojciec Kaliny jest dla mnie bardzo ciekawą i intrygującą osobą, choć i matka ma w sobie kilka nutek tajemniczości.
Powieść Nataszy Sochy powinna skłonić wielu do poważnych przemyśleń. Nie ma idealnego momentu na zostanie matką, czy to po raz pierwszy, czy piąty. Nie można skreślać z góry kobiety, która powoli zbliża się do menopauzy i wielu uważa, że zamiast starać się o własne dziecko, powinna bawić już wnuki. Jedna kobieta lepiej poradzi sobie z wychowaniem dziecka w młodszym wieku, druga w starszym.
Spodobało mi się tutaj również przedstawienie konfrontacji Kosmy i Kaliny z ich poprzednimi partnerami. Sceny potrafią rozbawić, ale i pokazują, jak ludzka zawiść nie zna granic. Idealnie pasuje tutaj powiedzenie: "pies ogrodnika - sam nie zje, drugiemu nie da". Coś w tym naprawdę jest.
Dziecko last minute to wspaniała, ciepła i emocjonująca powieść o tym, że lost potrafi zaskakiwać, a życie być niezwykle przewrotne. Tajemnice, intrygi, dawka dobrego humoru i wspaniałych uczuć gwarantowana. Niebanalni bohaterowie i piękne przesłanie. Gorąco polecam tę powieść!
Bardzo mocną stroną tej powieści są jej bohaterowie, którzy są niesamowicie realni. Z całego serca polubiłam główną bohaterkę, Kalinę. Autorka na wstępie każdego rozdziału pisała przemyślenia i odczucia kobiety, która zamiast przekwitać, zaszła w ciążę. Dzięki temu bliżej możemy ją poznać, dokładnie poczuć jej emocje i myśli, jakie nią targają. To niesamowicie mnie do niej zbliżyło i sama przyłapałam się na tym, że w trakcie czytania mówiłam jej: "nie rób tego!", albo "powinnaś raczej zrobić tak". To chyba przyjacielskie porady? Chętnie bym się z nią zaprzyjaźniła w realnym świecie. Kolejnym niesamowitym i trochę jednak mniej realnym bohaterem jest dla mnie Kosma. Chociaż gdzieś w świecie może być ktoś taki jak on. To mężczyzna, który jest tak dobry, że to aż boli! Nie potrafi odmówić pomocy byłej żonie. Dla swojej nowej partnerki jest tak ogromnym oparciem, że... wow! Niesamowicie wczuwa się w rolę przyszłego ojca. Taki partner to marzenie każdej kobiety. Również ojciec Kaliny jest dla mnie bardzo ciekawą i intrygującą osobą, choć i matka ma w sobie kilka nutek tajemniczości.
Powieść Nataszy Sochy powinna skłonić wielu do poważnych przemyśleń. Nie ma idealnego momentu na zostanie matką, czy to po raz pierwszy, czy piąty. Nie można skreślać z góry kobiety, która powoli zbliża się do menopauzy i wielu uważa, że zamiast starać się o własne dziecko, powinna bawić już wnuki. Jedna kobieta lepiej poradzi sobie z wychowaniem dziecka w młodszym wieku, druga w starszym.
Spodobało mi się tutaj również przedstawienie konfrontacji Kosmy i Kaliny z ich poprzednimi partnerami. Sceny potrafią rozbawić, ale i pokazują, jak ludzka zawiść nie zna granic. Idealnie pasuje tutaj powiedzenie: "pies ogrodnika - sam nie zje, drugiemu nie da". Coś w tym naprawdę jest.
Dziecko last minute to wspaniała, ciepła i emocjonująca powieść o tym, że lost potrafi zaskakiwać, a życie być niezwykle przewrotne. Tajemnice, intrygi, dawka dobrego humoru i wspaniałych uczuć gwarantowana. Niebanalni bohaterowie i piękne przesłanie. Gorąco polecam tę powieść!
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal
Dotychczas przeczytałam dwie książki napisane przez autorkę: "Rosół z kury domowej" i "Awaria małżeńska", której była współautorką i przyznaję, że nie zachwyciły mnie te pozycje. Dlatego póki co, nie mam ochoty na jakąkolwiek inną książkę pisarki. Aczkolwiek nie twierdzę, że nigdy już po żadną nie sięgnę. Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńMnie również podobała się ta książka :) Bardzo rzadko sięgam po tego typu historie, a tu tak pozytywne zaskoczenie :)
OdpowiedzUsuńZnam tylko "Awarię małżeńską", której Socha jest współautorką, ale już zdążyłam zauważyć, że autorka ma duże poczucie humoru, dystans i lekkość pióra, dlatego myślę, że książka mogłaby mi się spodobać. Zwłaszcza, że dotyczy małżeństwa.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zaczęłaś od "Hormonii", bo jednak wydarzyło się tam parę sytuacji, które pomogłyby Ci lepiej zrozumieć to, co zadziało się w "Dziecku last minute", ale widzę, że i tak powieść przypadła Ci do gustu. Nie mogę doczekać się trzeciego tomu :)
OdpowiedzUsuńJeśli książka jest taka, jak ją opisujesz, to szykuje się lektura z wieloma emocjami
OdpowiedzUsuńZostaję na dłużej i obserwuję ;)
Pozdrawiam
toreador-nottoread.blogspot.com
Bardzo dużo dobrych słów słyszłam o twórczości pani Sochy, wydaje mi się jednak, że jako nastolatka nie do końca zrozumiem jej twórczość.
OdpowiedzUsuń