sobota, 1 października 2016

"Niewidzialne granice" - Kilian Jornet [recenzja]


Waga, którą czemuś przypisujemy, jest definiowana przez ustępstwa, na jakie jesteśmy gotowi pójść, żeby to osiągnąć.




Tytuł: Niewidzialne granice
Tytuł oryginału: La frontera invisible
Autor: Kilian Jornet
Tłumaczenie: Barbara Bardadyn
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 16 kwietnia 2016
Liczba stron: 240


     Czym są granice? Nad tym pytaniem zastanawiałam się po skończonej lekturze, która zmotywowała mnie do przemyśleń, wysnucia refleksji i sprawdzenia samej siebie. Jeśli nie marzymy, jesteśmy martwi. Nie przypominam sobie sytuacji, w której  czymś bym nie marzyła, bowiem marzenia są czymś, czego nikt nie jest w stanie mi odebrać. Jednak czy same marzenia wystarczą, aby być szczęśliwym człowiekiem? Co z ich spełnieniem i spełnieniem samego siebie?

     Kilian Jornet jest wybitnym biegaczem długodystansowym, skalpinistą i kolarzem górskim. W 2012 roku  wspólnie z wieloletnim górskim kompanem Stephanem Brosse przeprawiał się przez masyw Mont Blanc. Przejście zakończyło się tragicznie.  Śmierć Brosse'a odcisnęła piętno na życiu Kiliana - bezradny i dręczony wyrzutami sumienia postanowił poszukać ukojenia w tym, co kocha najbardziej - w górach. Porzucił wszystko i wszystkich, by w najodleglejszych szczytach Nepalu odnaleźć spokój. 

     W swojej drugiej powieści, Kilian Jornet przenosi nas do odległej krainy, jaką jest podróż do uzyskania spełnienia, harmonii i spokoju. Do miejsca, które pomimo wielu ogromnych przeszkód, w rezultacie potrafi dać człowiekowi szczęście. Jornet przekracza własne granice, zmniejsza dystans do nich, umacnia się we wewnętrznie, potęgując zgromadzone siły. Autor i sportowiec w jednym, uświadamia nam, że nawet najbardziej zwariowane marzenia są właściwie na wyciągnięcie ręki każdego z nas. Szczęściu niestety trzeba pomóc. Kilian pokazuje, jak wytrwale i z zaciętością można do tego dojść.

     Niewidzialne granice choć właściwie są autobiografią, to znakomicie wmieszaną z dobrą beletrystyką. Autor nie tyle zabiera nas na zdobyte górskie szczyty, ile do własnego wnętrza i psychiki. W zupełnie naturalny i płynny sposób, zachęca nas, do zastanowienia się nad własnym życiem, usłyszenia wewnętrznego głosu i zdobycia się na odwagę, by sięgać po własne marzenia, a z życia czerpać przyjemność garściami. Granice, jakie nas ograniczają są tylko i wyłącznie wytworem własnej wyobraźni. Za pomocą dobrej motywacji i wsparcia najbliższych każdy szczyt nie będzie nam straszny. 

      Przyznam szczerze, że dawno porzuciłam pewne marzenia, które we mnie drzemały. Dzięki tej lekturze odżyły na nowo. Ponownie zapaliła się iskierka nadziei, że jestem w stanie osiągnąć wszystko, co sobie zaplanuję. Dlaczego Kilian Jornet dał radę, a ja mam się poddać? Przecież tak długo powtarzałam, że wszystko jest możliwe. I jest, teraz już pamiętam.

     Chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na stronę językową. Byłam sceptycznie nastawiona do tej książki. Spodziewałam się raczej suchych faktów z życia sportowca. Okazuje się jednak, że Kilian ma niezwykłą duszę i całkiem sprawne pióro. Czytając książkę, zapominałam o tym, że jest ona jednak rodzajem biografii, a nie powieścią, po które z wielką ochotą sięgam. Jestem pełna podziwu dla języka i stylu autora, który jest naprawdę dobry. Wyłapując różne fragmenty, czytelnik zaczyna się zastanawiać, do jakiego gatunku właściwie mógłby tę książkę przypisać. I tu pojawia się problem, ponieważ sama nie jestem w stanie zakwalifikować jej do konkretnego gatunku. 

     Niewidzialne granice to książka o dążeniu do szczęścia, pokonywaniu lęków i własnych granic, jakie stworzyła nasza wyobraźnia. To książka o marzeniach, sile człowieka i życiu, które nie musi być udręką. Polecam ją właściwie każdemu. I nie zraźcie się tym, że to autobiografia, bowiem znaleźć w niej można znacznie więcej.


Czas robi z ludźmi, to co lód w górach: powstaje w ciszy, po czym się rozpuszcza




Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN



Książka bierze udział w wyzwaniu: Olimpiada czytelnicza

3 komentarze:

  1. Podoba mi się to, że książka może przywrócić czytelnikowi utracone nadzieje. Może i ja do niej sięgnę. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre są takie książki motywacyjne, nie zawsze, ale często warto je sobie przyswoić w chwilach słabości i rezygnacji. Wiem i mogę na 100% potwierdzić, że sport jest szalenie dobrym czynnikiem do szukania rozwiązań w życiu, pokonywania własnych słabości, ciężkich dni, złego humoru. Nie tylko bieganie, ale warto na co dzień mieć ze sportem do czynienia. Góry też są rewelacyjne. Długo żyłem w przekonaniu, że wolę morze od gór, bo jest bardziej urzekające. Natomiast tak naprawdę morze to typowy wypoczynek i lenistwo, bo głównie na plaży się spędza czas. Góry to jednak większe wyzwania, spacery, wspinaczki, zdobywanie szczytów, lepsze powietrze - jak ktoś łączy obie sprawy, sport i góry, to jest na pewno szczęśliwym człowiekiem. :)

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy!
Jest mi niezmiernie miło, że trafiliście na mojego bloga. Będzie mi jeszcze milej jeśli pozostawicie po sobie ślad w postaci komentarza. Dzięki temu wiem, co Wam się podoba i jaka jest Wasza opinia na dany temat. Pozostaw po sobie ślad, a na pewno Cię odwiedzę!
Pozdrawiam,
Daria

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...